wtorek, 27 grudnia 2011

[7] Ona…Ona tam była…W końcu ją zobaczyłam.


            Biel…wszędzie było biało. Rozglądałam się wokoło ale za każdym razem widziałam dokładnie to samo. Gdzie ja jestem?
-Eli…?- Usłyszałam cichy damski szept.- Eli, obudź się.
Zaczęłam otwierać powoli oczy. Po chwili jednak je przymknęłam. Światło…
-Elizabeth…otwórz oczy, proszę.- Wykonałam prośbę dziewczyny. Zobaczyłam przed sobą zmartwioną twarz Alex. Miała spuchnięte czerwone oczy.
-Płakałaś ?- Zapytałam.
-Strasznie się martwiłam… Spałaś cały dzień. Lekarze podali ci silne leki.- Ścisnęła mocniej moją dłoń.
-Dzwoniłaś do Arona ?- Zapytałam próbując usiąść jednak, gdy tylko się poruszyłam poczułam przeszywający ból w okolicach brzucha. Opadłam na poduszkę z głośnym jękiem. Alex szybko się podniosła i pomogła mi się ułożyć tak abym najmniej cierpiała. Uśmiechnęłam się do niej delikatnie.
-Tak dzwoniłam do niego. Niestety nie może przyjechać szybciej, ten kretyn mu nie pozwala i grozi zwolnieniem !- Mówiła wzburzona. Domyśliłam się ,że chodzi jej o szefa Arona.- Powiedział ,że przyjadą z Mattem jak najszybciej się da.
Przytaknęłam jej i westchnęłam. Ta rozmowa strasznie mnie zmęczyła.
-Co tam się tak właściwie stało ?- Zapytała dokładnie dobierając słowa. Moje powieki opadały.
-Jestem zmęczona…-Mruknęłam. Po chwili widziałam jej twarz jak przez mgłę.


Leżałam przytulona do Arona gdy nagle poczułam przeszywający chłód. Spojrzałam na nieruchomą twarz ukochanego…nadal spał. Podniosłam się delikatnie do pozycji siedzącej. Nagle w oddali usłyszałam kroki. Po chwili do pomieszczenia weszła mała dziewczynka. Stanęła przede mną i przechyliła głowę szepcząc:
-To jeszcze nie koniec…
Uśmiechnęła się złowieszczo i zerknęła na Arona.
-Jeżeli ja nie mogę żyć…to czemu on ma tu nadal trwać ?
Obeszła łóżko na którym leżeliśmy i dotknęła delikatnie policzka chłopaka.
Chciałam krzyczeć żeby odeszła jednak nie mogłam. Słowa jakby uwięzły mi w gardle…Pokój wypełniał cichy śmiech dziewczynki.
Powoli zbliżała ostrze do klatki piersiowej Arona. Chciałam się rzucić i zakryć go własnym ciałem ale nie mogłam się poruszyć. Po moich policzka zaczęły spływać łzy. Byłam zupełnie bezradna.
-Nie możesz nic zrobić ?- Zapytała z udawanym współczuciem.- Jak mi przykro !- Krzyknęła wbijając nóż mu prosto w serce. Patrząc na mnie ponownie podniosła sztylet o góry…z jego czubka spływała szkarłatna krew…


-Spokojnie !!- Wrzeszczał ktoś próbując mnie przytrzymać. Gdy zdałam sobie sprawę z tego ,że to był tylko sen rozejrzałam się dookoła. Moje nogi i ręce trzymało dwóch lekarzy i dwie pielęgniarki. Patrzyłam na nich przerażona.
-To musiał być koszmarny sen.- Powiedział mężczyzna mogący być w wieku mojego ojca. Delikatnie się do mnie uśmiechnął. Zaczęłam głęboko oddychać.
-Doktor Winston panią przebada. Życzę miłej nocy.- Powiedział i wyszedł. Po chwili z pokoju także wyszły pielęgniarki. Spojrzałam na okno. Była noc.
-Jak się pani czuje ?- Zapytał młody mężczyzna.
-Słabo…-Szepnęłam.- Gdzie moja przyjaciółka ?
-Wysłaliśmy ją do domu. Ostatnią noc spędziła przy pani łóżku. Teraz przejdźmy do badań. Mogłaby pani ostrożnie podnieść głowę ?- Zapytał. Zrobiłam co kazał.



                                          ***

      Przez całą noc nie spałam…nerwowo rozglądając się dookoła. Miałam wrażenie ,że słyszę jej śmiech. Rano byłam okropnie zmęczona gdy już prawie udało mi się zasnąć do pokoju wbiegł Aron.
-Eli…Kochanie…Tak się martwiłem.- Powiedział całując mnie.- Nie mogłem przyjechać wcześniej bo…-Nagle przerwał zauważając moją szyję. Wyciągnął rękę i delikatnie dotknął fioletowych śladów.- Kto ci to zrobił ?- Szepnął siadając obok mnie.
-Ona…Ona tam była…W końcu ją zobaczyłam.- Mówiłam cicho ściskając jego dłoń.
-Jaka ona ?- Zapytał próbując coś wyczytać z mojej twarzy. Rozluźniłam uścisk dłoni. Moje oczy zaczęły się zamykać.- Eli…Elizabeth…co się dzieje ?- Mówił przestraszony.
-To tylko zmęczenie, pacjentka nie spała większość nocy. Miała koszmary.- Powiedziała pielęgniarka.- Dajmy jej odpocząć. Lekarz chciałby z panem porozmawiać na zewnątrz.

Pisane w trzeciej osobie:
Brunet wyszedł z pokoju na długi korytarz. Po chwili dołączyła do niego pielęgniarka zamykając drzwi od pomieszczenia w którym leżała dziewczyna.
-Lekarz oczekuje pana w swoim gabinecie.- Chłopak przytaknął i udał się za kobietą.
Wszedł do niewielkiego pokoju utrzymanego w ciepłych barwach.
-Dzień dobry.- Powiedział zamykając za sobą drzwi.
-Witam, niech pan siada.- Odparł lekarz z ciepłym uśmiechem na twarzy.
-Co się dzieje ? Kto jej to zrobił ? Kiedy będę mógł ją zabrać do domu ?- Zaczął szybko zadawać pytania.
-Spokojnie…rozumiem pana postawę ale wszystko po kolei. Pani Elizabeth została znaleziona przez swoją przyjaciółkę w swoim mieszkaniu. Leżała na podłodze we krwi. Ma dużą ranę na brzuchu ktoś ją prawdopodobnie zranił nożem. Po śladach na szyi również wnioskujemy ,że próbowano ją udusić. Włamywacz uciekł. Nie został schwytany. Jednak gdyby nie pani Alex , Elizabeth prawdopodobnie nie było by tutaj z nami. Jej stan jest już w normie. Jednak proponuje ją zabrać na jakiś czas poza miasto aby wypoczęła.
-Rozumiem. Czy włamywacz będzie poszukiwany ?- Zapytał będąc w szoku.
-Niestety ale pani Elizabeth nie widziała jego twarzy.
-Przepraszam ale czemu pan wyraża się o włamywaczu jako mężczyźnie ?- Zapytał. Lekarz zbliżył się do chłopaka.
-Bo pana dziewczyna powiedziała ,że to był na pewno mężczyzna gdy zeznawała.- Przyjrzał mu się dokładniej po czym zapytał.-Mówiła panu coś innego ?
-Nie.- Odparł po chwili zastanowienia. Uśmiechnął się delikatnie i wstał.- Pan wybaczy ale chciałbym posiedzieć przy Elizabeth.
-Oczywiście. Do widzenia.- Powiedział podejrzliwie patrząc w jego zielone oczy tak jakby dostrzegał w nich kłamstwo.
-Do widzenia.- Odparł Aron po czym zamknął za sobą drzwi i udał się do pokoju w którym leżała jego ukochana.


______
Od autora : Tak , tak kochani... wena sprzyja :D To już siódmy rozdział :) Mam jeszcze kilka pomysłów na tego bloga więc myślę ,że będzie ciekawie :P Akcja w końcu się rozkręca...no i to tyle ode mnie. Przepraszam za jakiekolwiek błędy rozdział pisałam szybko i nawet mi się go nie chce sprawdzać :P Poproszę o dłuuuuugieeeeeee komentarze które mnie zmotywują co pisania kolejnych rozdziałów :D:D

czwartek, 22 grudnia 2011

[6] Poczułam ciepłą ciecz i zapach krwi. Brakowało mi powietrza… Umierałam… A ona patrzyła na mnie z uśmiechem na twarzy.


Podłoga głośno zaskrzypiała…Spojrzałam z przerażeniem w kierunku z którego dochodził dźwięk.
Była coraz bliżej…
-Elizabeth…-Głos się robił coraz bardziej niecierpliwy.-To dzięki mnie tu jesteś…
Sparaliżowana strachem za wszelką cenę szukałam drogi ucieczki.
-Nie jestem tym za kogo mnie masz.- Wyjąkałam cicho. Kroki ustały… Nie byłam pewna czy dobrze zrobiłam uświadamiając jej ten fakt. Po korytarzu rozniósł się wesoły śmiech.
-Zawsze lubiłaś żartować…-Powiedziała. Już prawie była w pokoju. Czułam ją…czułam zimno które od niej biło. Gdy zauważyłam małą nóżkę pojawiającą się za ściany miałam wrażenie ,że to nie dzieje się naprawdę.
Poczułam w ustach krew.
Po chwili w progu pokoju stała mała dziewczynka ze spuszczoną głową. Jej twarz zakrywały długie czarne włosy. Miała na sobie brązowa sukienkę.
Moje serce zaczęło bić jak oszalałe…strach który czułam był nie do opisania. W tamtym momencie wiedziałam ,że nie mogę już nic zrobić. Czekałam na pewną śmierć.
-Elizabeth…pomóż mi.- Szeptała. Podeszła nieco bliżej. W tamtym momencie zauważyłam w jej ręce nóż. Ostrze lśniło w blasku księżyca srebrem i czerwienią. Dopiero po chwili spostrzegłam ,że znajduje się na nim krew.
Kap…
Kap…
Kap…
-Elizabeth… Patrz co dla ciebie zrobiłam. -Mówiła.
Po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
-Odejdź stąd !-Krzyknęłam. Nagle podniosła głowę do góry i przeszyła mnie spojrzeniem. Jej oczy były czarne i puste. Patrzyła na mnie ze wściekłością.
-Dlaczego mi to robisz ? Dlaczego nagle się wypierasz ? Uratowałam ci życie !- Wydarła się.
-Twoja siostra nie żyje !- Warknęłam ocierając spływające łzy. Jak można być przerażonym do tego stopnia ?
-Nie kłam ! Tyle dla ciebie poświęciłam ! A ty jak się odwdzięczasz ?!- Krzyczała biegnąc w moją stronę. Jednym zwinnym ruchem ręki uderzyła mnie w twarz i upadłam na ziemię. Powoli się do mnie zbliżyła. Przekręciła głowę na bok i szepnęła.
-Czas żebyś spłaciła swój dług…- Przejechała drugą stroną noża po moim policzku. Poczułam zimny metal.
-Jak mam ci pomóc ?- Zapytałam.
-Musisz go zabić…-Mruknęła zbliżając usta do mojego ucha.
-Kogo ?- Odpowiedziałam pytaniem. Musiałam się skupić aby wyraźnie wypowiadać słowa.
-Tego którego kochasz…On marnuje życie. Ja je lepiej wykorzystam…- Odepchnęłam ją od siebie z całej siły i warknęłam.
-Prędzej sama zginę.
-Jak sobie życzysz…- Szepnęła groźnie podnosząc rękę z nożem do góry.
-Nie zrobisz tego. Jestem dla ciebie jedyna przepustką do świata żywych.- Powiedziałam pewnie. Powolutku zbliżałam się do półki. Dziewczynka się zamyśliła. Wyciągnęłam rękę w poszukiwaniu nożyczek.
-Jesteś tego pewna ? To dlaczego szukasz na półce czegoś ostrego ?- Zamarłam w miejscu. Skąd ona wiedziała ? Usłyszałam jakiś hałas przed mieszkaniem. Odwróciłam się. Po chwili poczułam ostry ból. Przekręciłam głowę i spojrzałam w jej oczy. Wyciągniętą ręką przygniotła mnie do ściany , trzymając mnie za szyję. Zaczęłam się wyrywać…ale ona była silniejsza. Podniosła nóż ,odkrywając mi jego czubkiem brzuch. Przystawiła do niego ostrze i mocno przycisnęła.
Krzyknęłam z bólu.
Powoli przesuwała go wzdłuż mojego brzucha. Na początku czułam ostry ból jednak teraz miałam wrażenie ,że coś mnie rozszarpuje.
Poczułam ciepłą ciecz i zapach krwi.
Brakowało mi powietrza…
Umierałam…
A ona patrzyła na mnie z uśmiechem na twarzy.
Nie miałam już nawet siły się wyrywać.
Obraz robił się zamazany…Gdy nagle usłyszałam jak ktoś mocno uderza w drzwi.
-Eli !!!- Krzyczała Alex. Dziewczynka poluźniła uścisk i się odwróciła w stronę korytarza a   ja ostatkami sił ją mocno odepchnęłam. Upadłam na zimną podłogę i zaczęłam kaszleć łapiąc powietrze.
-Alex ! Pomóż !- Wydarłam się.
-To jeszcze nie koniec…- Wysyczała i zniknęła. Do ciemnego pomieszczenia wbiegła blondynka. Zwinęłam się w kłębek i zaczęłam płakać. Dziewczyna zapaliła światło po czym szybko do mnie podbiegła.
-Eli…Boże co się stało ?! Ty krwawisz !- Szybko wyjęła z kieszeni telefon. Próbowałam wstać.- Nie ruszaj się ! Już dzwonię po karetkę !
Opadłam powrotem na podłogę modląc się o to aby te cierpienia ustały.
Ostatnie co zobaczyłam to przestraszoną twarz przyjaciółki z telefonem w ręku i czarne puste oczy.
To jeszcze nie koniec…


_____
Od autora: Nie ma to jak świąteczny rozdział :P Rozdział jako tako mi się podoba :D Miałam wenę więc napisałam :) Mam nadzieję ,że wam się spodoba bardziej niż mi :P Liczę na wasze szczere opinie :)

Nie będę się rozpisywać :)  Chcę wam życzyć ciepłych i radosnych świąt :) Pomimo tego ,że w tym roku prawdopodobnie odbędą się bez śniegu to mam nadzieję ,że spełnią wasze oczekiwania. Wszystkiego najlepszego kochani ! :*:*:*

poniedziałek, 12 grudnia 2011

[5] Już nie mogłam uciec...

            Patrzyłam przed siebie niewidomym wzrokiem. W tamtym momencie miałam,wrażenie,że wszystko, co wiedziałam do tej pory, wszystko, o czym byłam przekonana straciło sens…Nic już nie było oczywiste. W mojej głowie zapanował zamęt.
-Eli…-Podniosła głos Alex szarpiąc mnie za rękę. Spojrzałam na nią szybko.- Czemu to cię tak przeraziło? Co się stało?- Patrzyłam na nią i nie rozumiałam, co do mnie mówiła. Dopiero po pewnej chwili dotarły do mnie jej słowa. Potrząsnęłam głową.
-Nic się nie stało. Wszystko w porządku.-Mruknęłam przybierając na twarz fałszywy uśmiech. Wiedziałam,że by mi nie uwierzyła tak jak Aron. Nagle mój telefon zaczął wibrować. Wyjęłam go z kieszeni i przepraszając odebrałam połączenie.
-Halo?- Zapytałam.
-Ja już jestem w domu. A ty gdzie się podziewasz maleńka?- Usłyszałam niezwykle ciepły głos Arona. Niespodziewanie się uśmiechnęłam. Bicie mojego serca nieco przyspieszyło. Mimo to,że byliśmy ze sobą już kilka lat on nadal na mnie tak działał.
-Ja jestem z Alex na mieście kochanie.- Odparłam.
-No to wracaj, bo muszę ci powiedzieć coś ważnego i tęsknie.- W wyobraźni widziałam go ściągającego płaszcz w korytarzu.
-Ok. No to do zobaczenia. Kocham cię.- Mruknęłam.
-Ja ciebie też.-Powiedział a ja się rozłączyłam.
Zerknęłam na Alex a ta już ściągała z krzesła swój szal i obwijała nim szyję.
-Matt pewnie zaraz też będzie w mieszkaniu. Jestem strasznie ciekawa, po co ich tam wezwano.- Mówiła podekscytowana.
-Ja też.- Uśmiechnęłam się do niej zupełnie zapominając o moim wcześniejszym przerażeniu. Wyszłyśmy po jakimś czasie z knajpki i rozdzieliłyśmy się każda idąc w swoją stronę.
Gdy byłam już niedaleko mieszkania znowu zauważyłam tego samego mężczyznę, co poprzednio. Przechodząc obok niego miałam dziwne wrażenie,że go znam. Nagle złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie. Jego usta dzieliły centymetry od mojego ucha.
-Uciekaj stąd.- Szepnął i odszedł szybkim krokiem. Patrzyłam w szoku na jego znikającą sylwetkę. Zaczęłam głęboko oddychać, aby się uspokoić. Po chwili jednak pokręciłam przecząco głową.
            Westchnęłam.
-Trzy dni? I wyjeżdżasz już jutro wieczorem ?-Mruknęłam.
-To wcale nie tak długo, pojadę tam z Mattem w sprawach służbowych. A termin tak nagle,ponieważ wszystko się skomplikowało.- Odparł i posadził mnie sobie na kolana. Położyłam głowę na jego ramieniu.- Co jest skarbie?
-Nic…ostatnio dziwnie się czuję. Przepraszam,że się nie cieszę razem z tobą, ale będę tęsknić.- Brunet cicho się zaśmiał. Spojrzałam w jego zielone tęczówki.
-Przez ten czas moje miejsce w łóżku obok ciebie może zająć Alex. Nie myślałaś o tym,żeby ją zaprosić na te kilka dni? Byście razem dojeżdżały na zajęcia…- Nie dałam mu skończyć. Pocałowałam go. Spojrzał na mnie podnosząc jedną brew a ja usiadłam na nim okrakiem delikatnie go popychając na łóżko.
-Muszę się tobą nacieszyć.-Szepnęłam a ten się uśmiechnął.



                           ***

      Następny dzień zleciał mi dość szybko. Większość czasu spędziłam na uczelni a po powrocie byłam padnięta więc poszłam się zdrzemnąć. Późnym wieczorem obudził mnie Aron :
-Kochanie…Dawaj buziaka Matt już po mnie przyjechał.- Wstałam zaspana i pocałowałam bruneta. Podeszłam z nim jeszcze do drzwi i żegnając go jeszcze dłuższym pocałunkiem życzyłam miłej drogi. Złożył całusa na moim czole po czym wyszedł. Matt do mnie zatrąbił i pomachał. Uśmiechnęłam się do niego powtarzając gest. Po chwili samochód zniknął za zakrętem a ja zamknęłam drzwi. Wróciłam do łóżka. Dopiero, gdy zostałam zupełnie sama przypomniałam sobie o historii tego domu, którą mi opowiadała Alex.
Tajemnicza śmierć wszystkich domowników w dużym mieście ?
O czymś takim musiały pisać gazety. Sięgnęłam po laptopa chcąc poszukać jakichś informacji na ten temat.
Wpisywałam najprostsze frazy takie jak : „Dramat w Morgan” lub „Niewyjaśniona śmierć rodziny w Morgan”.
Otworzyłam pierwszą lepszą stronę i to co zobaczyłam mnie zaskoczyło. Na samej górze widniał duży czerwony nagłówek mówiący : Najdziwniejsza i najbardziej tajemnicza śmierć pewnej rodziny w Morgan !
Następnie w oczy rzucała się czarnobiała fotografia przedstawiająca nasze mieszkanie z zewnątrz. Było jednak w gorszym stanie a na ulicy stała karetka. Jednak najbardziej szokującym elementem na zdjęciu były trzy czarne worki wynoszone na noszach.
Przejrzałam artykuł i wyłapałam wypowiedzi lekarzy i policjantów.
„Nie można podać jeszcze jednoznacznej przyczyny śmierci dziewczynek jednak po ogólnych oględzinach ran na ich ciele wnioskuję ,że jedna z nich została zasztyletowana a druga powieszona”
Moje serce zaczęło mocniej bić.
„Były one prawdopodobnie wykorzystywane seksualnie i bite regularnie przez ojca, jednak to wszystko to tylko przypuszczenia więcej powiem po dokładnym zbadaniu zwłok.”
Pod artykułem widniały zdjęcia dziewczynek. Gdy je zobaczyłam nie mogłam z siebie nic wykrztusić. Byłam przerażona. Nagle światło w sypialni zgasło i w całym domu zrobiło się zupełnie ciemno. Jedyny poblask dawał księżyc błyszczący srebrem za oknem. Poczułam na swojej twarzy zimno a w powietrzu wyczuwałam zapach krwi. Mój puls przyśpieszył.
-Elizabeth…- Usłyszałam cichy dziecięcy szept.- Dlaczego jeszcze mi nie pomogłaś ? To dzięki mnie udało ci się przeżyć.- Ostatnie zdania wydawały mi się bardziej pretensjonalne. Podłoga na korytarzu zaskrzypiała. Sparaliżowana strachem siedziałam ciągle w tej samej pozycji.
-Wiem ,że tam jesteś…Chcesz się bawić w chowanego ?- Zaśmiała się cichutko. Zdjęłam z kolan laptopa i go delikatnie odłożyłam. Elizabeth wyglądała dokładnie tak samo jak ja…Już nie mogłam uciec…

____
Od autora : Krótki ale z dreszczykiem :D I co teraz ? Zabije ją ? O co chodzi ?
Na te pytania poznacie odpowiedzi czytając dalsze rozdziały :P buahahaha :D Jestem zła ! :P
Mam nadzieję ,że to co napisałam się podoba ;) 
Dedykacja : Rozdział pisany z myślą o Olce :* Kochanie mam nadzieję ,że wena wróci :)

poniedziałek, 28 listopada 2011

[4] Nagle moje serce zabiło mocniej.


    Dni powoli mijały. Aron pracował a ja chodziłam na uczelnię. Każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem ciesząc się swoim towarzystwem. Czasami spotykaliśmy się z Alex i Mattem. Każdy mój dzień wyglądał podobnie, ale muszę przyznać,że mi to wcale nie przeszkadzało. Zawsze lubiłam prowadzić spokojny tryb życia.
Czasami zastanawiałam się nad głosami, które słyszałam. Im więcej czasu upływało od tego zdarzenia tym coraz bardziej zdawałam sobie sprawę z tego,że to była tylko moja wyobraźnia. Przecież coś takiego jak duchy nie istnieje…a ja musiałam być bardzo zmęczona.
-Eli…-Szepnął Aron przerywając moje rozmyślania. Szybko odwróciłam się w stronę chłopaka i spojrzałam mu w oczy. Ten odrobinkę poluźnił uścisk abym mogła się dobrze ułożyć na łóżku i uśmiechnął się zawadiacko.- Mam wrażenie,że każdego dnia stajesz się piękniejsza…-Powiedział bawiąc się kosmykiem moich kasztanowych włosów.
-A ja,że musisz iść do okulisty…-Gdy to usłyszał ryknął śmiechem.
-Jak można być tak krytycznym wobec siebie wyglądając tak jak ty?- Zapytał muskając moje usta.
-A jak można być tak idealnym jak ty?- Odparłam.
-Jestem dla ciebie idealny?- Mruknął patrząc mi w oczy. Moją odpowiedzią był pocałunek.
-Jaka słodka scenka!- Krzyknął ktoś za nami. Szybko się odwróciliśmy. Alex stała podbierając biodra a Matt udawał,że wymiotuje.
-Wiecie,że mamy coś takiego jak dzwonek.- Powiedział Aron ze śmiechem rzucając w Matta poduszką.
-To prymitywne.- Rzuciła lekceważąco Alex.- No, ale my mamy piątek i czas się zabawić!- Wydarła się. Aron się uśmiechnął.
-No dobra, co macie?- Zapytał wstając. Po chwili uczyniłam to samo i wszyscy poszliśmy do kuchni.
-My skoczymy po alkohol a wy zróbcie jakieś przekąski czy coś.- Powiedział Matt.
-Bez problemu. Tylko się pospieszcie.- Powiedziała Alex i zdjęła płaszcz. Westchnęłam.


                                           ***

            Następnego dnia rano obudziłam się z okropnym bólem głowy szepcząc :
-Już nigdy więcej nie piję z Alex i Mattem.- Usłyszałam cichy śmiech z kuchni.
-Masz słabą głowę skarbie !- Krzyknął Aron. Nagle pojawił się w sypialni z tacą w ręku.- Pyszna jajecznica dla mojej skacowanej księżniczki.- Powiedział kładąc ją na moich kolanach. Mimowolnie się uśmiechnęłam i go pocałowałam. Najpierw napiłam się winogronowego soku i połknęłam tabletkę leżącą obok szklanki.
-Dzięki jesteś najlepszy.
-Wiem.- Mruknął wstając.
-Gdzie idziesz ?- Zapytałam widząc ,że sięga po płaszcz.
-Szef przed chwilą dzwonił mam się u niego stawić o dwunastej. Muszę się zbierać.-Spojrzałam na niego niepewnie a ten puścił mi oczko.- Spokojnie, będę za godzinkę.- Pocałował mnie w usta po czym zniknął za drzwiami. Westchnęłam i zabrałam się za pałaszowanie parującej jajecznicy.
Po zjedzeniu jej ze smakiem poszłam wziąć prysznic. Gdy wychodziłam z łazienki mocniej owijając się ręcznikiem usłyszałam dźwięk dzwonka. Podeszłam do stolika nocnego na którym leżał mój telefon i wzięłam go do ręki.
-Haaaaalo ?- Zapytałam przeciągając.
-No siemka ! Jak tam się trzymasz ?- Usłyszałam radosny głos Alex.
-Jakoś…-Odparłam bez entuzjazmu.
-To teraz poczujesz się lepiej. Co powiesz na gorącą czekoladę w knajpce niedaleko ?- W wyobraźni widziałam jak dziewczyna porusza brwiami w górę i dół.
-Chętnie.- Odparłam na moich ustach pojawił się uśmiech. Dobry humor Alex zawsze mi się udzielał.
-No to za dwadzieścia minut chcę cię tam widzieć moja droga. Buziaki !- Krzyknęła i się rozłączyła. Westchnęłam i z uśmiechem poszłam do łazienki.
            Poprawiłam szalik i mocniej zapięłam płaszcz. Na dworze było już okropnie zimno. Wchodząc do knajpki minęłam w przejściu chłopaka który wydawał mi się być znany. Wzruszyłam jednak ramionami i weszłam głębiej do środka. Ściany miały czerwony kolor. Gdzie niegdzie były namalowane duże czarne drzewa. Panował tam przyjemny półmrok. Objęłam wzrokiem całe pomieszczenie. W rogu machała do mnie niewielka blondynka.
-Eli !- Darła się. Podeszłam do niej i usiadłam naprzeciw niej.- Jak się czujesz ?- Zapytała.
-Jeżeli pytasz czy miałam kaca to moja odpowiedź brzmi : tak , cholernego ! Ale jest lepiej. Dzięki , a jak ty się trzymasz ?- Mówiłam przeglądając menu.
-Proszę cię…Ty chyba zapomniałaś o tym ,że miałam trzech starszych braci i przez całe życie mieszkam w mieście studentów.- Roześmiała się. Kelner podszedł i złożyłyśmy zamówienia. Czekając na nie gadałyśmy o bzdetach. Okazało się ,że Matt także pojechał do pracy gdyż zadzwonił jego szef. Chwilę się wspólnie zastanawiałyśmy nad powodem jego telefonu jednak potem sobie odpuściłyśmy. Przez pewien czas siedziałyśmy w milczeniu gdy nagle zapytałam.
-Alex…wiesz coś o moim mieszkaniu czego ja nie wiem ?- Zapytałam a ta dokładniej mi się przyjrzała.
-Ale co masz dokładnie na myśli ?
-Chciałabym się czegoś o nim dowiedzieć…Ja w sumie wiem tylko tyle ,że przez bardzo długi czas stał pusty. Zastanawiałam się czemu nikt go przed nami nie kupił.- Ta spojrzała mi głęboko w oczy i wzięła łyka czekolady.
-Moja mama kiedyś opowiadała mi pewną historię , ale uważam, że tylko ją sobie wymyśliła ,żebym nie chodziła nocą po mieście.- Mruknęła. Patrzyłam na nią wyczekująco. Westchnęła.
-Proszę…-Powiedziałam.
-Moja mama mi opowiadała ,że bardzo dawno temu mieszkała tu pewna dziwna rodzina. Matka, ojciec i ich dwie córki. Od zawsze bardzo mało wychodzili…nikt nigdy nie widział dziewczynek. Czasem tylko słychać było ich płacz i krzyki. Pewnego dnia kobieta zmarła a mężczyzna został sam z córkami. Po czterech dniach od śmierci matki wyniesiono z domu ich ciała. Moja mama powiedziała ,że nigdy nikt dokładnie nie odkrył przyczyny ich śmierci.- Po plecach przeszły mi ciarki. Patrzyłam w niebieskie tęczówki dziewczyny i widziałam w nich pewną tajemnice.- Oczywiście to mi opowiadała tylko moja mama…Więc wiesz.
-Alex, pamiętasz imiona tych dziewczynek ?- Wytężyła wzrok i zamyśliła się.
-Jeżeli się nie mylę to jedna z nich miała na imię Elizabeth…-Nagle moje serce zabiło mocniej. 

 ________
Od autora : Najpierw chcę powiedzieć wam wszystkim jak bardzo jest mi wstyd z tego powodu ,że tak długo nie pisałam...Nie tylko na tym blogu ale na wszystkich. Ostatnio po prostu nie miałam na to czasu, w końcu trzecia klasa to nie przelewki. Teraz byłam jeszcze na wymianie międzynarodowej i czas wszystko nadrabiać... Nie mam ostatnio na nic czasu. Chcę was przeprosić i obiecać poprawę :) Mam nadzieję ,że nadal chcecie czytać to co piszę i będziecie mnie wspierać :D

piątek, 11 listopada 2011

[3] Czułam jej obecność.


            Ostatni raz zerknęłam na stronę książki po czym ją zamknęłam. Westchnęłam i spojrzałam na zegarek na półce. Za kilka minut Aron powinien skończyć pracę. Wstałam z kanapy i wzięłam do ręki książkę. Szłam korytarzem gdy nagle zgasło światło. Gwałtownie stanęłam w miejscu i zaczęłam spazmatycznie oddychać.
-Elizabeth…-Usłyszałam z daleka dziecięcy głos.-Czemu się mnie boisz ?
Moje serce biło jak oszalałe. Nagle niedaleko mnie zaskrzypiała podłoga. Ona tu szła.
-Pomóż mi…błagam.-Szeptała dziewczynka zrozpaczonym głosem. Zsunęłam się po ścianie na podłogę i zaczęłam się rozglądać. Po mojej głowie krążyły tysiące myśli. Nie wiedziałam co zrobić. Zwinęłam się w kłębek a z moich oczu zaczęły powoli lecieć łzy strachu…okropnego przeszywającego strachu.
-Tyle dla ciebie zrobiłam…Teraz twoja kolej.- Mówiła. Czułam jej obecność. 
Nagle usłyszałam samochód wjeżdżający na podjazd. Aron…
Gdy tylko to usłyszałam kroki dziewczynki ustały. Aron powoli zbliżał się do drzwi. W momencie gdy nacisnął na klamkę światła rozbłysły a Ona zniknęła.
-Eli ?!- Krzyknął Aron gdy zobaczył mnie skuloną pod ścianą.- Kochanie , co się stało ?- Zapytał rzucając wszystko i do mnie podbiegając. Byłam sparaliżowana strachem , nie mogłam mówić a tym bardziej się ruszać. Aron pogłaskał mnie po policzku i wziął na ręce. Przeniósł mnie z powrotem do salonu i usiadł na kanapie, układając mnie na swoich kolanach. Odgarnął dłonią włosy z oczu i ponownie zapytał.
-Eli…co się stało ?- Spojrzałam na niego z bólem w oczach i go przytuliłam.- Czekaj może zrobię kawę.
-Nie ! - Krzyknęłam szybko.- Nie zostawiaj mnie samej.- Szepnęłam w jego ramię.
-Proszę cię, powiedz mi co się stało ? Dlaczego jesteś w takim stanie.- Bałam się mu cokolwiek powiedzieć. Nie do końca wiedziałam co się stało. Ten głos…Ja sama nigdy nie wierzyłam w…duchy ? Bałam się ,że Aron mi także nie uwierzy.
-W mieszkaniu zgasły światła gdy szłam odłożyć książkę. Potem słyszałam chyba jakiś głos i okropnie się przestraszyłam. Skuliłam się pod ścianą i właśnie wtedy wszedłeś ty.- Spojrzał na mnie z troską w oczach.
-Jeszcze dziś sprawdzę czy to nie jakiś problem z korkami. A co do głosów…Może zostawiłaś otwarte okno i ktoś po prostu pod nim przechodził.- Powiedział. Zerknęłam na niego. Wiedziałam ,że by mi nie uwierzył.
-Tak, pewnie masz racje. Jak zwykle przesadzam.- Skłamałam. Byłam pewna ,że to nie to.
- Skarbie do której masz jutro zajęcia ?- Zapytał chłopak. Zaczęła gorączkowo myśleć.
-Do czwartej , a co ?
-Może wyrwę się trochę szybciej z pracy i gdzieś wyskoczymy ?- Uśmiechnęłam się do niego delikatnie. Właśnie wtedy przypomniałam sobie o Alex.
-Słuchaj a może wybierzemy się gdzieś z Alex i Mattem ? Bardzo chętnie go bliżej poznam, mieszkamy tu już od dwóch dni a jeszcze ani razu nigdzie nie byliśmy.- Aron klasnął w dłonie.
-Jeszcze lepszy pomysł. Zadzwonię dziś do Matta i z nim pogadam.- Przytaknęłam mu i pocałowałam w usta. Przy nim czułam się bezpiecznie. A perspektywa oderwania się od tego wszystkiego mnie zachwycała.  



                                                              ***

            Mocniej zawiązałam szalik i spojrzałam na Alex.
-Przez cały ostatni wykład myślałam gdzie możemy iść…i pomyślałam o…-Przeciągnęła strasznie tą samogłoskę chcąc bardziej mnie zniecierpliwić.- …o kręglach !- Krzyknęła.
-Kręgle ?- Zapytałam ze śmiechem. Mocno pchnęłam drzwi i wyszłyśmy z uczelni.
-Tak , a potem może jakaś pizza czy coś. Co ty na to ?- Zapytała zeskakując z ostatniego stopnia schodów.
-Jak dla mnie to bez różnicy mogę iść gdziekolwiek. Aron też raczej nie będzie miał nic przeciwko.- Odparłam wkładając ręce do kieszeni płaszcza. Było coraz zimniej.
-No to świetnie !- Krzyknęła. Sporo ludzi nagle na nas spojrzało.
-Haha…nie tak głośno bo pomyślą ,że jesteśmy wariatkami.- Powiedziałam śmiejąc się. Alex wzruszyła ramionami i krzyknęła.
-Ej ty !- Ktoś się odwrócił.- Tak ty ! Idę dziś na kręgle z koleżanką z uczelni ! Wpadniesz ?!- Wybuchłam głośnym śmiechem a mężczyzna pokiwał głową z politowaniem i odszedł.
-Jesteś niemożliwa.- Powiedziałam.
-To moje drugie imię.- Odparła poruszając brwiami w górę i w dół.
            Weszłam do domu i zdjęłam płaszcz.
-Aron jesteś ?- Zapytałam wchodząc do kuchni.
-Tak, robie obiad.- Powiedział poprawiając fartuszek.
-Ładnie pachnie…-Mruknęłam siadając przy wysepce kuchennej.- A właśnie, gadałam przed chwilą z Alex. Pójdziemy na kręgle a potem może na jakąś pizze , może być ?- Aron pokiwał głową.- Około szóstej będziemy wychodzić.- Dodałam.
-Mi pasuje. A teraz zmykaj do salonu bo muszę dodać do tego spaghetti mój tajny składnik.- Zaśmiałam się cicho i poszłam do pokoju.
            Po zjedzeniu obiadu (który okazał się jadalny a nawet dobry ) poszłam przygotować się do wyjścia. Ubrałam czarne rurki do tego białą bokserkę i dłuższy rozpinany sweterek w biało granatowe pasy. Wyszliśmy z mieszkania kilka minut po szóstej. Kręgielnia w której mieliśmy się spotkać była niedaleko więc postanowiliśmy się przejść. Aron złapał mnie za rękę i na rozmowie o błahostkach zleciał nam szybko czas. Nie wiele myślałam o zdarzeniach z wczorajszego wieczora…im więcej czasu minęło od tego zajścia tym bardziej zaczynałam wierzyć ,iż sobie to wszystko wymyśliłam.
            Po raz kolejny ryknęliśmy wszyscy gromkim śmiechem. Okazało się ,że Matt absolutnie nie umiał grać w kręgle.
-Przynajmniej tym razem poleciała do przodu !- Zaśmiał się. Aron zapisał mu kolejne zero punktów i wstał po kulę.
-Teraz patrz na profesjonalistę.- Powiedział a Matt podniósł jedną brew do góry. Mój ukochany pochylił się i wygiął rękę do tyłu. Puścił mi oczko i rzucił kulą z całej siły przed siebie. Wszyscy bacznie obserwowaliśmy jak się toczyła. Przewróciły się wszystkie kręgle.
-Tak !- Krzyknął Aron i mnie pocałował.
-Ty oszukujesz !- Krzyknął Matt ze śmiechem a Alex go pogłaskała po policzku.
-Bez nerwów kochanie. Rozprawimy się z nim na zewnątrz.- Na nasze twarze wstąpił uśmiech.
            Weszłam okropnie zmęczona do mieszkania i zdjęłam w korytarzu płaszcz.
-Ten wypad to był świetny pomysł.- Powiedział Aron zamykając drzwi na klucz. Podeszłam do niego i zdjęłam mu szalik. Jeden koniec trzymałam w jednej dłoni a drugi w drugiej.
-Jeżeli chcesz go odzyskać to zapraszam…-Szepnęłam. Ten się szeroko uśmiechnął i zrzucił płaszcz.
-Wole ciebie szalik mogę sobie zawsze kupić.- Powiedział podchodząc do mnie i mnie namiętnie całując. Doszliśmy powoli do sypialni i opadliśmy na łóżko.  


____
Od autora : Podoba mi się :D Pierwsza część jest 'z dreszczykiem' a druga dość zabawna :P Akcja nabiera rozpędu ! :P Hahaha :D Dziękuje też za dużą ilość komentarzy ! Bardzo miło się je czyta :* 
Dedykacja : Ten rozdział jest dla mnie niezwykły więc zadedykuje go równie niezwykłym dziewczyną ! Pisałam go z myślą o :
-Hyllie - To dzięki niej jestem jednym z blogerów i mam dobrą przyjaciółkę :* Nasze wakacje były niezapomniane i niepowtarzalne :) Potem kombinacje na gg jak się spotkać po raz kolejny :D Kocham cię jak siostrę :*
-Olka - Ciebie poznałam później...co nie znaczy ,że jesteś gorsza :P Ciebie również kocham jak siostrę :* Uwielbiam nasze odpały na gg :D Mimo ,że nie znam cię w realu  uważam ,że jesteś naprawdę fantastyczną osobą :)

    

piątek, 4 listopada 2011

[2] W końcu byłam pewna ,że dam radę.


            Po pokoju roznosił się denerwujący dźwięk. Poruszyłam niespokojnie głową, ale on nie ustawał. W końcu westchnęłam i otworzyłam oczy. Było zupełnie ciemno. Jedyne światło dawał grający nieznośną melodie budzik. Szybko go wyłączyłam i przewróciłam się na drugą stronę.
-Wiesz,że muszę wstać…-Usłyszałam ciepły męski głos. Otworzyłam szerzej oczy i ukazał mi się uśmiechnięty Aron. Obejmował mnie jedną ręką a drugą delikatnie odgarniał włosy z twarzy. Mocniej się do niego przytuliłam i mruknęłam nadal zaspana.
-A jak cię nie puszczę?
-To mnie zwolnią i będziemy spać pod mostem.- Zastanowiłam się chwile, po czym spojrzałam mu w oczy.
-Mi to tam obojętnie byle bym mogła rano budzić się w twoich ramionach.- Powiedziałam a ten się zaśmiał i pocałował mnie w czoło.
-Kocham cię.- Szepnął w moje włosy.
-Ja ciebie też.- Odpowiedziałam. Rozluźniłam uścisk i pozwoliłam mu wyjść z łóżka.-Pójdę zrobić śniadanie a ty idź się przygotuj.- Powiedziałam wstając i okrywając się szlafrokiem. Aron przytaknął mi i poszedł do łazienki a ja udałam się do kuchni. W lodówce znalazłam tylko jajka i ser. No tak mieliśmy wczoraj zrobić zakupy. Na wspomnienie o wczorajszej nocy na moją twarz wstąpił uśmiech.
-Kochanie zapomnieliśmy zrobić zakupy!- Krzyknęłam, aby zagłuszyć lecącą wodę.
-To nic! Zrób cokolwiek!- Odkrzyknął a ja wyjęłam patelnię i zabrałam się za robienie jajecznicy. Po pięciu minutach w całym domu pachniało smażonymi jajkami. Aron wszedł do kuchni w dżinsach i kolorowym T-shircie. Nałożyłam mu na talerz wszystko, co przyrządziłam i nalałam kawy.
-A ty nie jesz skarbie?- Zapytał pochłaniając śniadanie.
-Nie jestem aż tak głodna. Zajęcia zaczynam dopiero jutro, więc za godzinkę pójdę do sklepu i kupię coś do jedzenia.- Powiedziałam nalewając sobie kawy.- O której wracasz?
-O piątej wieczorem.- Odpowiedział.
            Z wielkimi torbami zakupów weszłam niezgrabnie do mieszkania. Zamknęłam za sobą drzwi nogą i odłożyłam torby na blat kuchenny. Ogarnęłam spojrzeniem torby i szybko je rozpakowałam. Tydzień temu z mamą dokładnie zagospodarowałyśmy kuchnie, więc tu już nic nie trzeba było robić. Jednak nasza sypialnia nadal tonęła w ciemnościach a w przejściu była masa kartonów z moimi rzeczami. Westchnęłam i postanowiłam się zabrać za porządki. Na samym początku zdarłam gazetę z okna i wpuściłam do pomieszczenia trochę światła. W pokoju było bardzo duszno, więc otworzyłam okno. Podeszłam do kartonu z moimi ubraniami i przeniosłam go obok mojej szafy. Chciałam sięgnąć nóż jednak go nie było w miejscu, w którym go zostawiłam. Poruszyłam ramionami i poszłam do kuchni po inny. Gdy z powrotem weszłam do sypialni było ciemno. Moje serce zaczęło bić mocniej.
-Elizabeth…-Usłyszałam cichy dziecięcy głos. Szybkim ruchem sięgnęłam do włącznika światła i je zapaliłam. W momencie, gdy światło rozbłysnęło na podłogę opadł nóż wbijając się prosto w karton, który wcześniej postawiłam przy szafie. Podeszłam szybko do okna i odsłoniłam zasłony.
-Moja wyobraźnia nie zna granic.-Powiedziałam sama starając się uspokoić. To przez zmęczenie pewnie mam jakieś omamy słuchowe a wiatr na pewno poruszył zasłonami. W końcu na dworze dziś bardzo mocno wieje. Pokręciłam głową i wyrwałam nóż z kartonu.

                                         ***

       Dziś w końcu miałam iść pierwszy raz na uczelnie. Od samego rana chodziłam spanikowana po całym mieszkaniu i marudziłam Aronowi,że się boję.
-Ale czego?- Zapytał patrząc na mnie jak na wariatkę.
-A jak mnie nie polubią?- Powiedziałam niepewnie, na co ten wybuchnął śmiechem.
-Ciebie nie da się nie lubić, zrozum to. Poza tym spokojnie…wiem,że pierwsze dni nie są najłatwiejsze, ale jestem pewny,że sobie poradzisz.-Mruknął i mnie pocałował. Ubraliśmy płaszcze i wyszliśmy z domu. Aron otworzył mi drzwi od samochodu i wsiadł ze swojej strony.
-Cieszę się,że dziś mnie podwieziesz.- Powiedziałam.
-To twój pierwszy dzień. Przynajmniej tyle mogę zrobić.- Zaczęłam głęboko oddychać.- Ach…zapomniałbym. Wczoraj rozmawiałem z kumplem, który ze mną pracuje i dowiedziałem się,że jego dziewczyna też chodzi na ten uniwersytet, co ty. Nazywa się Alex Mezardii i też jest na pierwszym roku, ale mieszka od dziecka w Morgan, więc sporo wie. Matt mówi,że masz o nią zapytać to na pewno ci pomoże.
-Dzięki.- Odparłam a on się do mnie uśmiechnął.
            Gdy stanęliśmy pod uniwersytetem Aron uderzył w otwarte dłonie i powiedział:
-Marzyłaś o nauce tu odkąd pamiętam a znamy się kilka ładnych lat…dziwne,że jeszcze daje z tobą radę.- Zaśmiał się, za co oberwał z otwartej ręki w brzuch.
-Nie staraj się być zabawny jak jestem zdenerwowana!- Powiedziałam zła. Ten się zaśmiał.
-Dobra już nie będę. Idź i spełniaj marzenia skarbie.- Uśmiechnęłam się do niego i go pocałowałam. Wyszłam i założyłam na ramię torbę. Pomachałam Aronowi i ruszyłam przed siebie.
            Jak się okazało jestem w jednej grupie z Alex i będę ją mogła poznać na zajęciach? Mój plan nie wyglądał tak źle jak się spodziewałam. W końcu byłam pewna,że dam radę. Weszłam do Sali i usiadłam na jednym z miejsc. Po chwili koło mnie usiadła niska blondynka o brązowych oczach. Do rozpoczęcia wykładu zostało jeszcze kilka minut, więc z nudów zaczęłam rysować na ostatniej stronie.
-Boisz się, co?- Zapytała dziewczyna wyciągając swój zeszyt.
-Gorzej czułam się rano, teraz przynajmniej nie mdleję, co chwilę?- Powiedziałam a ta ryknęła śmiechem. Wszyscy na nas spojrzeli jednak dziewczyna się niczym nie przejmowała.
-Fajna jesteś. Mam na imię Alex.- Powiedziała podając mi rękę.
-A ja Elizabeth, ale ludzie mówią do mnie Eli.- Mówiłam ściskając jej dłoń.
-Mówił mi o tobie Matt. To ty jesteś dziewczyną Arona?- Zapytała.
-Tak.- Odpowiedziałam krótko uśmiechając się.
-Szczęściara.- Spojrzałam na nią dziwnie.- Hej…spokojnie. Ja kocham Matta ale Aron to świetny chłopak miałam go okazje poznać.
-Dzięki. A może gdzieś się wybierzemy kiedyś w czwórkę,żebym i ja mogła po zachwalać twojego chłopaka?- Zapytałam ze śmiechem.
-Bardzo chętnie.-Odpowiedziała Alex z uśmiechem.

_____
Od autora : Mały dreszczyk ? :D Możliwe :) Opowiadanie zaczyna się powoli rozkręcać :P A ja się strasznie wkręciłam w jego pisanie :)

wtorek, 1 listopada 2011

[1] Myślałem ,że już nigdy mi ciebie nie oddadzą.


Położyłam ostatnią walizkę niedaleko drzwi i poszłam do kuchni. Mama właśnie przewracała na patelni naleśnika. Gdy tylko mnie zauważyła zapytała:
-I co? Podekscytowana?- Uśmiechnęłam się szeroko i nalewając sobie kawę odparłam.
-Jeszcze pytasz.- Ta jednak spojrzała na mnie z troską w oczach i mruknęła.
-Mam nadzieje,że tobie i Aronowi się ułoży.- Westchnęłam.
-Mamo, nie powinnaś się martwić. To będzie prawdziwa próba naszego związku…Kocham Arona i uważam,że już nadszedł czas, aby poważniej myśleć o naszej wspólnej przyszłości.-Uśmiechnęła się do mnie. Po chwili też podeszła pogłaskała mnie po głowie i szepnęła.
-Jesteś mądra,dobrze cię z ojcem wychowaliśmy dasz radę kochanie.
-Wiem.-Odparłam. Wzięłam łyk ciepłej kawy, gdy nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Mama nakazała mi ręką siedzieć i sama ruszyła ku drzwiom.
-Dzień dobry. Elizabeth gotowa?- Przywitał się ciepły męski głos. Na jego dźwięk na moich ustach pojawił się uśmiech.. Tylko Aron wypowiadał tak pięknie moje pełne imię.
-Dzień dobry. Pije kawę, wejdź tobie też zrobię.- Usłyszałam jak mama delikatnie zamyka drzwi. Po chwili w futrynie kuchni stanął uśmiechnięty Aron. Miał na sobie czarny rozpięty płaszcz a w ręku trzymał kolorowy szalik. Moje serce mocniej zabiło. Szybko podniosłam się z miejsca i go mocno przytuliłam. Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Tańczyły w nich małe iskierki. Złożyłam na jego ustach pocałunek, po czym jeszcze raz mocno objęłam.
-Eli daj mu przynajmniej zdjąć płaszcz!- Powiedziała roześmiana mama widząc tą scenę.
-Mogę panią zapewnić,że reakcje pani córki mi nie przeszkadza.- Odparł ze śmiechem, Aron. Wypuściłam go z objęć, aby mógł się rozebrać. Wzięłam za rękę i razem usiedliśmy do stołu w kuchni. Mama mu zrobiła kawę i przysiadła się do nas.
-A, więc jakie plany na dziś?- Zapytała patrząc na naszą dwójkę.
-Tylko i wyłącznie pełne zakwaterowanie w naszym mieszkaniu.- Odparł chłopak mocniej ściskając moją dłoń. Mocno podkreślił słowa „w naszym mieszkaniu”.
-Nadal nie mogę uwierzyć w to,że nasza Eli się wyprowadza. No, ale na całe szczęście Morgan* nie jest daleko.- Powiedziała mama.
-Tak dodatkowym plusem jest też to,że ja będę miała blisko na uczelnię a Aron do pracy.-Ta mi tylko przytaknęła.
-Wolałabym,żebyście mieszkali trochę bliżej no, ale już na to nic nie poradzę.-Dodała.
-Mamo półtora godziny jazdy to nie tak dużo.- Odparłam.
-No wiem…wiem, ale…ty tak szybko dorosłaś…
O nie…znowu się zaczyna. Muszę przyznać,że tą historię słyszałam z ust mojej rodzicielki już z dziesięć razy i nie miałam znowu ochoty jej słuchać. Przynajmniej tata był twardszy.
-Mamo proszę cię…-Powiedziałam a Aron się zaśmiał. Nagle drzwi się otworzyły a do kuchni zawitał tata. Aron grzecznie się z nim przywitał.
-Wybaczcie, ale musiałem dłużej zostać w pracy. Już osiemnasta, myślałem,że was nie zastanę.- Powiedział rozbierając się w korytarzu.
-Za jakieś dziesięć minut się zbieramy bo jeszcze sporo pracy przed nami.-Powiedziałam. Zerknęłam znacząco na Arona aby mi przytaknął.
-Tak, tak- Mruknął mój ukochany i napił się kawy.- Trzeba rozpakować jeszcze wszystkie rzeczy Eli i jakoś zagospodarować wnętrze.
-Rozumiem.-Powiedział trochę smutno tata.
            Aron dokładnie układał moje ostatnie dwie walizki w bagażniku. Większość moich rzeczy już było w mieszkaniu jednak ubrania postanowiłam wziąć dziś. Pożegnałam się z rodzicami. Oczywiście nie obyło się bez płaczu. Mama okropnie zalała się łzami. Tata ją objął ramieniem i zapewnił ,że dam sobie radę.
-Ona na pewno da…ale czy ja dam ?- Zapytała na co zareagowaliśmy śmiechem.
-Kocham was.- Powiedziałam ostatni raz ich całując w policzki na pożegnanie.- Pamiętajcie ,że zawsze możecie mnie odwiedzić, tylko wcześniej zadzwońcie.- To ostatnie dodałam patrząc na nich ostrzej. Przytaknęli i w końcu wsiadłam z Aronem do samochodu.
-Myślałem ,że już nigdy mi ciebie nie oddadzą.- Powiedział uśmiechając się.
-Ale ja jestem twoja.- Mruknęłam i go pocałowałam. Gdy odjeżdżaliśmy pomachałam jeszcze rodzinom na pożegnanie.- Udało się.- Powiedziałam wygodnie rozsiadając się na fotelu.



W czasie jazdy zerkałam na Arona i uświadomiłam sobie ,że mam ogromne szczęście mając takiego chłopaka. Miał piękne wnętrze ale nie tylko. Był bardzo przystojny. Ciemne kasztanowe włosy zawsze były w idealnym nieładzie , jego zielone oczy przyciągały każde spojrzenia a mocno zarysowana szczęka nadawała mu prawdziwie męskiej urody. Aron zawsze był wysoki już w czasach licealnych przerastał mnie prawie o głowę. Nigdy też nie musiał jakoś szczególnie dbać o swoją sylwetkę od dzieciństwa pomagał rodzicom na farmie i dzięki temu nabrał mięśni.
-Czemu tak na mnie patrzysz ?- Zapytał a ja zdałam sobie sprawę z tego ,że jesteśmy na miejscu. Gdy znowu na niego spojrzałam poruszał brwiami w górę i dół. Na ten widok ryknęłam śmiechem. Uwielbiałam jak tak robił.
-Podziwiam mój nabytek.-Zbliżył się do mnie i szepnął na ucho.
-Ja mój bardzo bym chciał trochę poużywać.- Nagle zrobiło mi się strasznie gorąco. Zerknęłam przeciągle na Arona.
-Nikt nie protestuje.- Powiedziałam i namiętnie go pocałowałam.
-Chodź do domu.- Mruknął i wyszliśmy równo z samochodu. Aron złapał mnie za rękę i pobiegliśmy do mieszkania. Mój ukochany szybko otworzył drzwi a te trzasnęły o ścianę zamknął je za nami nogą. Całując się weszliśmy do korytarza. Tam też zdjęliśmy z siebie płaszcze i buty. Nadal pogrążeni w pocałunku szliśmy do sypialni. Aron podniósł mnie i położył na łóżku. Po krótkim czasie byliśmy zupełnie nadzy.
-Gotowa ?- Zapytał. Spojrzałam w jego oczy.
-Tak.-Szepnęłam a on powoli całował mój brzuch schodząc niżej. 


____
Od autora : No i ruszam z blogiem :) Pierwszy rozdział nie jest za ciekawy ale też nie jest beznadziejny :) Obiecuje ,że w drugim już poczujecie dreszczyk :D

poniedziałek, 31 października 2011

Prolog.


       Ogarnęłam wzrokiem pokój. Składał się on ze ścian pomalowanych na biało , łóżka na którym obecnie siedziałam i szafki nocnej na leki. Przede mną znajdowały się drzwi ze stali z małym okienkiem. Podciągnęłam nogi pod brodę i objęłam je ramionami. Zaczęłam się delikatnie kołysać, to zawsze mnie uspokajało. Przez Nią straciłam wszystko…nikt mi nie wierzył a dookoła brano mnie za wariatkę. Zaczynałam nowe życie…poszłam na wymarzone studia , mieszkałam z człowiekiem którego pokochałam z odwzajemnieniem i wtedy pojawiła się Ona.
-Nigdy się ode mnie nie uwolnisz…-Powiedziała złośliwie i się zaśmiała.
-Zamknij się !!!!- Zaczęłam krzyczeć. Ale ona zaczęła się śmiać głośniej. Zasłoniłam uszy dłońmi i zaczęłam krzyczeć próbując ją zagłuszyć. Wtedy do sali wbiegł doktor Simson i warknął na pielęgniarkę.
-Szybko ! Lek uspokajający !!



____
Od autora : Wzięłam sobie wasze rady do serca i postanowiłam napisać nowy prolog :) Miałyście racje…pierwszy prolog był po prostu nudny i do niczego nie zachęcał. Przyznaje ,że te szczere opinie mnie delikatnie zabolały ale bardzo wam za nie dziękuję ! Dzięki nim wiem co zrobiłam źle i jak mogę was zachęcić. Tak więc :) Mam nadzieję ,że nowy prolog bardziej was zachęca do dalszego czytania i będziecie to robić z ochotą :D
Dedykacja : Dla eMCe2 i Hyllie :* Dziękuje za tą konstruktywną krytykę ;) Jak wam się teraz podoba prolog ? :D