wtorek, 27 grudnia 2011

[7] Ona…Ona tam była…W końcu ją zobaczyłam.


            Biel…wszędzie było biało. Rozglądałam się wokoło ale za każdym razem widziałam dokładnie to samo. Gdzie ja jestem?
-Eli…?- Usłyszałam cichy damski szept.- Eli, obudź się.
Zaczęłam otwierać powoli oczy. Po chwili jednak je przymknęłam. Światło…
-Elizabeth…otwórz oczy, proszę.- Wykonałam prośbę dziewczyny. Zobaczyłam przed sobą zmartwioną twarz Alex. Miała spuchnięte czerwone oczy.
-Płakałaś ?- Zapytałam.
-Strasznie się martwiłam… Spałaś cały dzień. Lekarze podali ci silne leki.- Ścisnęła mocniej moją dłoń.
-Dzwoniłaś do Arona ?- Zapytałam próbując usiąść jednak, gdy tylko się poruszyłam poczułam przeszywający ból w okolicach brzucha. Opadłam na poduszkę z głośnym jękiem. Alex szybko się podniosła i pomogła mi się ułożyć tak abym najmniej cierpiała. Uśmiechnęłam się do niej delikatnie.
-Tak dzwoniłam do niego. Niestety nie może przyjechać szybciej, ten kretyn mu nie pozwala i grozi zwolnieniem !- Mówiła wzburzona. Domyśliłam się ,że chodzi jej o szefa Arona.- Powiedział ,że przyjadą z Mattem jak najszybciej się da.
Przytaknęłam jej i westchnęłam. Ta rozmowa strasznie mnie zmęczyła.
-Co tam się tak właściwie stało ?- Zapytała dokładnie dobierając słowa. Moje powieki opadały.
-Jestem zmęczona…-Mruknęłam. Po chwili widziałam jej twarz jak przez mgłę.


Leżałam przytulona do Arona gdy nagle poczułam przeszywający chłód. Spojrzałam na nieruchomą twarz ukochanego…nadal spał. Podniosłam się delikatnie do pozycji siedzącej. Nagle w oddali usłyszałam kroki. Po chwili do pomieszczenia weszła mała dziewczynka. Stanęła przede mną i przechyliła głowę szepcząc:
-To jeszcze nie koniec…
Uśmiechnęła się złowieszczo i zerknęła na Arona.
-Jeżeli ja nie mogę żyć…to czemu on ma tu nadal trwać ?
Obeszła łóżko na którym leżeliśmy i dotknęła delikatnie policzka chłopaka.
Chciałam krzyczeć żeby odeszła jednak nie mogłam. Słowa jakby uwięzły mi w gardle…Pokój wypełniał cichy śmiech dziewczynki.
Powoli zbliżała ostrze do klatki piersiowej Arona. Chciałam się rzucić i zakryć go własnym ciałem ale nie mogłam się poruszyć. Po moich policzka zaczęły spływać łzy. Byłam zupełnie bezradna.
-Nie możesz nic zrobić ?- Zapytała z udawanym współczuciem.- Jak mi przykro !- Krzyknęła wbijając nóż mu prosto w serce. Patrząc na mnie ponownie podniosła sztylet o góry…z jego czubka spływała szkarłatna krew…


-Spokojnie !!- Wrzeszczał ktoś próbując mnie przytrzymać. Gdy zdałam sobie sprawę z tego ,że to był tylko sen rozejrzałam się dookoła. Moje nogi i ręce trzymało dwóch lekarzy i dwie pielęgniarki. Patrzyłam na nich przerażona.
-To musiał być koszmarny sen.- Powiedział mężczyzna mogący być w wieku mojego ojca. Delikatnie się do mnie uśmiechnął. Zaczęłam głęboko oddychać.
-Doktor Winston panią przebada. Życzę miłej nocy.- Powiedział i wyszedł. Po chwili z pokoju także wyszły pielęgniarki. Spojrzałam na okno. Była noc.
-Jak się pani czuje ?- Zapytał młody mężczyzna.
-Słabo…-Szepnęłam.- Gdzie moja przyjaciółka ?
-Wysłaliśmy ją do domu. Ostatnią noc spędziła przy pani łóżku. Teraz przejdźmy do badań. Mogłaby pani ostrożnie podnieść głowę ?- Zapytał. Zrobiłam co kazał.



                                          ***

      Przez całą noc nie spałam…nerwowo rozglądając się dookoła. Miałam wrażenie ,że słyszę jej śmiech. Rano byłam okropnie zmęczona gdy już prawie udało mi się zasnąć do pokoju wbiegł Aron.
-Eli…Kochanie…Tak się martwiłem.- Powiedział całując mnie.- Nie mogłem przyjechać wcześniej bo…-Nagle przerwał zauważając moją szyję. Wyciągnął rękę i delikatnie dotknął fioletowych śladów.- Kto ci to zrobił ?- Szepnął siadając obok mnie.
-Ona…Ona tam była…W końcu ją zobaczyłam.- Mówiłam cicho ściskając jego dłoń.
-Jaka ona ?- Zapytał próbując coś wyczytać z mojej twarzy. Rozluźniłam uścisk dłoni. Moje oczy zaczęły się zamykać.- Eli…Elizabeth…co się dzieje ?- Mówił przestraszony.
-To tylko zmęczenie, pacjentka nie spała większość nocy. Miała koszmary.- Powiedziała pielęgniarka.- Dajmy jej odpocząć. Lekarz chciałby z panem porozmawiać na zewnątrz.

Pisane w trzeciej osobie:
Brunet wyszedł z pokoju na długi korytarz. Po chwili dołączyła do niego pielęgniarka zamykając drzwi od pomieszczenia w którym leżała dziewczyna.
-Lekarz oczekuje pana w swoim gabinecie.- Chłopak przytaknął i udał się za kobietą.
Wszedł do niewielkiego pokoju utrzymanego w ciepłych barwach.
-Dzień dobry.- Powiedział zamykając za sobą drzwi.
-Witam, niech pan siada.- Odparł lekarz z ciepłym uśmiechem na twarzy.
-Co się dzieje ? Kto jej to zrobił ? Kiedy będę mógł ją zabrać do domu ?- Zaczął szybko zadawać pytania.
-Spokojnie…rozumiem pana postawę ale wszystko po kolei. Pani Elizabeth została znaleziona przez swoją przyjaciółkę w swoim mieszkaniu. Leżała na podłodze we krwi. Ma dużą ranę na brzuchu ktoś ją prawdopodobnie zranił nożem. Po śladach na szyi również wnioskujemy ,że próbowano ją udusić. Włamywacz uciekł. Nie został schwytany. Jednak gdyby nie pani Alex , Elizabeth prawdopodobnie nie było by tutaj z nami. Jej stan jest już w normie. Jednak proponuje ją zabrać na jakiś czas poza miasto aby wypoczęła.
-Rozumiem. Czy włamywacz będzie poszukiwany ?- Zapytał będąc w szoku.
-Niestety ale pani Elizabeth nie widziała jego twarzy.
-Przepraszam ale czemu pan wyraża się o włamywaczu jako mężczyźnie ?- Zapytał. Lekarz zbliżył się do chłopaka.
-Bo pana dziewczyna powiedziała ,że to był na pewno mężczyzna gdy zeznawała.- Przyjrzał mu się dokładniej po czym zapytał.-Mówiła panu coś innego ?
-Nie.- Odparł po chwili zastanowienia. Uśmiechnął się delikatnie i wstał.- Pan wybaczy ale chciałbym posiedzieć przy Elizabeth.
-Oczywiście. Do widzenia.- Powiedział podejrzliwie patrząc w jego zielone oczy tak jakby dostrzegał w nich kłamstwo.
-Do widzenia.- Odparł Aron po czym zamknął za sobą drzwi i udał się do pokoju w którym leżała jego ukochana.


______
Od autora : Tak , tak kochani... wena sprzyja :D To już siódmy rozdział :) Mam jeszcze kilka pomysłów na tego bloga więc myślę ,że będzie ciekawie :P Akcja w końcu się rozkręca...no i to tyle ode mnie. Przepraszam za jakiekolwiek błędy rozdział pisałam szybko i nawet mi się go nie chce sprawdzać :P Poproszę o dłuuuuugieeeeeee komentarze które mnie zmotywują co pisania kolejnych rozdziałów :D:D

czwartek, 22 grudnia 2011

[6] Poczułam ciepłą ciecz i zapach krwi. Brakowało mi powietrza… Umierałam… A ona patrzyła na mnie z uśmiechem na twarzy.


Podłoga głośno zaskrzypiała…Spojrzałam z przerażeniem w kierunku z którego dochodził dźwięk.
Była coraz bliżej…
-Elizabeth…-Głos się robił coraz bardziej niecierpliwy.-To dzięki mnie tu jesteś…
Sparaliżowana strachem za wszelką cenę szukałam drogi ucieczki.
-Nie jestem tym za kogo mnie masz.- Wyjąkałam cicho. Kroki ustały… Nie byłam pewna czy dobrze zrobiłam uświadamiając jej ten fakt. Po korytarzu rozniósł się wesoły śmiech.
-Zawsze lubiłaś żartować…-Powiedziała. Już prawie była w pokoju. Czułam ją…czułam zimno które od niej biło. Gdy zauważyłam małą nóżkę pojawiającą się za ściany miałam wrażenie ,że to nie dzieje się naprawdę.
Poczułam w ustach krew.
Po chwili w progu pokoju stała mała dziewczynka ze spuszczoną głową. Jej twarz zakrywały długie czarne włosy. Miała na sobie brązowa sukienkę.
Moje serce zaczęło bić jak oszalałe…strach który czułam był nie do opisania. W tamtym momencie wiedziałam ,że nie mogę już nic zrobić. Czekałam na pewną śmierć.
-Elizabeth…pomóż mi.- Szeptała. Podeszła nieco bliżej. W tamtym momencie zauważyłam w jej ręce nóż. Ostrze lśniło w blasku księżyca srebrem i czerwienią. Dopiero po chwili spostrzegłam ,że znajduje się na nim krew.
Kap…
Kap…
Kap…
-Elizabeth… Patrz co dla ciebie zrobiłam. -Mówiła.
Po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
-Odejdź stąd !-Krzyknęłam. Nagle podniosła głowę do góry i przeszyła mnie spojrzeniem. Jej oczy były czarne i puste. Patrzyła na mnie ze wściekłością.
-Dlaczego mi to robisz ? Dlaczego nagle się wypierasz ? Uratowałam ci życie !- Wydarła się.
-Twoja siostra nie żyje !- Warknęłam ocierając spływające łzy. Jak można być przerażonym do tego stopnia ?
-Nie kłam ! Tyle dla ciebie poświęciłam ! A ty jak się odwdzięczasz ?!- Krzyczała biegnąc w moją stronę. Jednym zwinnym ruchem ręki uderzyła mnie w twarz i upadłam na ziemię. Powoli się do mnie zbliżyła. Przekręciła głowę na bok i szepnęła.
-Czas żebyś spłaciła swój dług…- Przejechała drugą stroną noża po moim policzku. Poczułam zimny metal.
-Jak mam ci pomóc ?- Zapytałam.
-Musisz go zabić…-Mruknęła zbliżając usta do mojego ucha.
-Kogo ?- Odpowiedziałam pytaniem. Musiałam się skupić aby wyraźnie wypowiadać słowa.
-Tego którego kochasz…On marnuje życie. Ja je lepiej wykorzystam…- Odepchnęłam ją od siebie z całej siły i warknęłam.
-Prędzej sama zginę.
-Jak sobie życzysz…- Szepnęła groźnie podnosząc rękę z nożem do góry.
-Nie zrobisz tego. Jestem dla ciebie jedyna przepustką do świata żywych.- Powiedziałam pewnie. Powolutku zbliżałam się do półki. Dziewczynka się zamyśliła. Wyciągnęłam rękę w poszukiwaniu nożyczek.
-Jesteś tego pewna ? To dlaczego szukasz na półce czegoś ostrego ?- Zamarłam w miejscu. Skąd ona wiedziała ? Usłyszałam jakiś hałas przed mieszkaniem. Odwróciłam się. Po chwili poczułam ostry ból. Przekręciłam głowę i spojrzałam w jej oczy. Wyciągniętą ręką przygniotła mnie do ściany , trzymając mnie za szyję. Zaczęłam się wyrywać…ale ona była silniejsza. Podniosła nóż ,odkrywając mi jego czubkiem brzuch. Przystawiła do niego ostrze i mocno przycisnęła.
Krzyknęłam z bólu.
Powoli przesuwała go wzdłuż mojego brzucha. Na początku czułam ostry ból jednak teraz miałam wrażenie ,że coś mnie rozszarpuje.
Poczułam ciepłą ciecz i zapach krwi.
Brakowało mi powietrza…
Umierałam…
A ona patrzyła na mnie z uśmiechem na twarzy.
Nie miałam już nawet siły się wyrywać.
Obraz robił się zamazany…Gdy nagle usłyszałam jak ktoś mocno uderza w drzwi.
-Eli !!!- Krzyczała Alex. Dziewczynka poluźniła uścisk i się odwróciła w stronę korytarza a   ja ostatkami sił ją mocno odepchnęłam. Upadłam na zimną podłogę i zaczęłam kaszleć łapiąc powietrze.
-Alex ! Pomóż !- Wydarłam się.
-To jeszcze nie koniec…- Wysyczała i zniknęła. Do ciemnego pomieszczenia wbiegła blondynka. Zwinęłam się w kłębek i zaczęłam płakać. Dziewczyna zapaliła światło po czym szybko do mnie podbiegła.
-Eli…Boże co się stało ?! Ty krwawisz !- Szybko wyjęła z kieszeni telefon. Próbowałam wstać.- Nie ruszaj się ! Już dzwonię po karetkę !
Opadłam powrotem na podłogę modląc się o to aby te cierpienia ustały.
Ostatnie co zobaczyłam to przestraszoną twarz przyjaciółki z telefonem w ręku i czarne puste oczy.
To jeszcze nie koniec…


_____
Od autora: Nie ma to jak świąteczny rozdział :P Rozdział jako tako mi się podoba :D Miałam wenę więc napisałam :) Mam nadzieję ,że wam się spodoba bardziej niż mi :P Liczę na wasze szczere opinie :)

Nie będę się rozpisywać :)  Chcę wam życzyć ciepłych i radosnych świąt :) Pomimo tego ,że w tym roku prawdopodobnie odbędą się bez śniegu to mam nadzieję ,że spełnią wasze oczekiwania. Wszystkiego najlepszego kochani ! :*:*:*

poniedziałek, 12 grudnia 2011

[5] Już nie mogłam uciec...

            Patrzyłam przed siebie niewidomym wzrokiem. W tamtym momencie miałam,wrażenie,że wszystko, co wiedziałam do tej pory, wszystko, o czym byłam przekonana straciło sens…Nic już nie było oczywiste. W mojej głowie zapanował zamęt.
-Eli…-Podniosła głos Alex szarpiąc mnie za rękę. Spojrzałam na nią szybko.- Czemu to cię tak przeraziło? Co się stało?- Patrzyłam na nią i nie rozumiałam, co do mnie mówiła. Dopiero po pewnej chwili dotarły do mnie jej słowa. Potrząsnęłam głową.
-Nic się nie stało. Wszystko w porządku.-Mruknęłam przybierając na twarz fałszywy uśmiech. Wiedziałam,że by mi nie uwierzyła tak jak Aron. Nagle mój telefon zaczął wibrować. Wyjęłam go z kieszeni i przepraszając odebrałam połączenie.
-Halo?- Zapytałam.
-Ja już jestem w domu. A ty gdzie się podziewasz maleńka?- Usłyszałam niezwykle ciepły głos Arona. Niespodziewanie się uśmiechnęłam. Bicie mojego serca nieco przyspieszyło. Mimo to,że byliśmy ze sobą już kilka lat on nadal na mnie tak działał.
-Ja jestem z Alex na mieście kochanie.- Odparłam.
-No to wracaj, bo muszę ci powiedzieć coś ważnego i tęsknie.- W wyobraźni widziałam go ściągającego płaszcz w korytarzu.
-Ok. No to do zobaczenia. Kocham cię.- Mruknęłam.
-Ja ciebie też.-Powiedział a ja się rozłączyłam.
Zerknęłam na Alex a ta już ściągała z krzesła swój szal i obwijała nim szyję.
-Matt pewnie zaraz też będzie w mieszkaniu. Jestem strasznie ciekawa, po co ich tam wezwano.- Mówiła podekscytowana.
-Ja też.- Uśmiechnęłam się do niej zupełnie zapominając o moim wcześniejszym przerażeniu. Wyszłyśmy po jakimś czasie z knajpki i rozdzieliłyśmy się każda idąc w swoją stronę.
Gdy byłam już niedaleko mieszkania znowu zauważyłam tego samego mężczyznę, co poprzednio. Przechodząc obok niego miałam dziwne wrażenie,że go znam. Nagle złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie. Jego usta dzieliły centymetry od mojego ucha.
-Uciekaj stąd.- Szepnął i odszedł szybkim krokiem. Patrzyłam w szoku na jego znikającą sylwetkę. Zaczęłam głęboko oddychać, aby się uspokoić. Po chwili jednak pokręciłam przecząco głową.
            Westchnęłam.
-Trzy dni? I wyjeżdżasz już jutro wieczorem ?-Mruknęłam.
-To wcale nie tak długo, pojadę tam z Mattem w sprawach służbowych. A termin tak nagle,ponieważ wszystko się skomplikowało.- Odparł i posadził mnie sobie na kolana. Położyłam głowę na jego ramieniu.- Co jest skarbie?
-Nic…ostatnio dziwnie się czuję. Przepraszam,że się nie cieszę razem z tobą, ale będę tęsknić.- Brunet cicho się zaśmiał. Spojrzałam w jego zielone tęczówki.
-Przez ten czas moje miejsce w łóżku obok ciebie może zająć Alex. Nie myślałaś o tym,żeby ją zaprosić na te kilka dni? Byście razem dojeżdżały na zajęcia…- Nie dałam mu skończyć. Pocałowałam go. Spojrzał na mnie podnosząc jedną brew a ja usiadłam na nim okrakiem delikatnie go popychając na łóżko.
-Muszę się tobą nacieszyć.-Szepnęłam a ten się uśmiechnął.



                           ***

      Następny dzień zleciał mi dość szybko. Większość czasu spędziłam na uczelni a po powrocie byłam padnięta więc poszłam się zdrzemnąć. Późnym wieczorem obudził mnie Aron :
-Kochanie…Dawaj buziaka Matt już po mnie przyjechał.- Wstałam zaspana i pocałowałam bruneta. Podeszłam z nim jeszcze do drzwi i żegnając go jeszcze dłuższym pocałunkiem życzyłam miłej drogi. Złożył całusa na moim czole po czym wyszedł. Matt do mnie zatrąbił i pomachał. Uśmiechnęłam się do niego powtarzając gest. Po chwili samochód zniknął za zakrętem a ja zamknęłam drzwi. Wróciłam do łóżka. Dopiero, gdy zostałam zupełnie sama przypomniałam sobie o historii tego domu, którą mi opowiadała Alex.
Tajemnicza śmierć wszystkich domowników w dużym mieście ?
O czymś takim musiały pisać gazety. Sięgnęłam po laptopa chcąc poszukać jakichś informacji na ten temat.
Wpisywałam najprostsze frazy takie jak : „Dramat w Morgan” lub „Niewyjaśniona śmierć rodziny w Morgan”.
Otworzyłam pierwszą lepszą stronę i to co zobaczyłam mnie zaskoczyło. Na samej górze widniał duży czerwony nagłówek mówiący : Najdziwniejsza i najbardziej tajemnicza śmierć pewnej rodziny w Morgan !
Następnie w oczy rzucała się czarnobiała fotografia przedstawiająca nasze mieszkanie z zewnątrz. Było jednak w gorszym stanie a na ulicy stała karetka. Jednak najbardziej szokującym elementem na zdjęciu były trzy czarne worki wynoszone na noszach.
Przejrzałam artykuł i wyłapałam wypowiedzi lekarzy i policjantów.
„Nie można podać jeszcze jednoznacznej przyczyny śmierci dziewczynek jednak po ogólnych oględzinach ran na ich ciele wnioskuję ,że jedna z nich została zasztyletowana a druga powieszona”
Moje serce zaczęło mocniej bić.
„Były one prawdopodobnie wykorzystywane seksualnie i bite regularnie przez ojca, jednak to wszystko to tylko przypuszczenia więcej powiem po dokładnym zbadaniu zwłok.”
Pod artykułem widniały zdjęcia dziewczynek. Gdy je zobaczyłam nie mogłam z siebie nic wykrztusić. Byłam przerażona. Nagle światło w sypialni zgasło i w całym domu zrobiło się zupełnie ciemno. Jedyny poblask dawał księżyc błyszczący srebrem za oknem. Poczułam na swojej twarzy zimno a w powietrzu wyczuwałam zapach krwi. Mój puls przyśpieszył.
-Elizabeth…- Usłyszałam cichy dziecięcy szept.- Dlaczego jeszcze mi nie pomogłaś ? To dzięki mnie udało ci się przeżyć.- Ostatnie zdania wydawały mi się bardziej pretensjonalne. Podłoga na korytarzu zaskrzypiała. Sparaliżowana strachem siedziałam ciągle w tej samej pozycji.
-Wiem ,że tam jesteś…Chcesz się bawić w chowanego ?- Zaśmiała się cichutko. Zdjęłam z kolan laptopa i go delikatnie odłożyłam. Elizabeth wyglądała dokładnie tak samo jak ja…Już nie mogłam uciec…

____
Od autora : Krótki ale z dreszczykiem :D I co teraz ? Zabije ją ? O co chodzi ?
Na te pytania poznacie odpowiedzi czytając dalsze rozdziały :P buahahaha :D Jestem zła ! :P
Mam nadzieję ,że to co napisałam się podoba ;) 
Dedykacja : Rozdział pisany z myślą o Olce :* Kochanie mam nadzieję ,że wena wróci :)