sobota, 28 stycznia 2012

[10] Już nic nie rozumiem…

             

       Pocałowałam mojego ukochanego na pożegnanie i szepnęłam:
-Nie martw się…wszystko będzie dobrze to tylko trzy dni.- Ten mi przytaknął i złożył ostatniego całusa na moich wargach. Po chwili wyszedł razem z Mattem. Zamknęłam za chłopakami drzwi i wróciłam do Alex, która robiła kolacje w kuchni. Uśmiechnęłam się na widok tańczącej blondynki w rytm muzyki lecącej z radia.
-Co dziś zjemy?- Zapytała.
-Cokolwiek…jestem strasznie głodna.- Powiedziałam siadając przy wysepce kuchennej. Nagle coś zaczęło lizać mnie po nodze. Zerknęłam w dół i zobaczyłam Luckiego. Sięgnęłam po szczeniaka po czym położyłam go sobie na kolanach.
-Zamówmy pizze ,co ?- Zaproponowałam.
-No tak…faceci wyjechali to nie zaszkodzi się trochę po obżerać.-Odparła z uśmiechem na ustach. Jak ona to robiła ,że zawsze była taka promienna ?
-Masz jakieś filmy ?- Zapytała.
-Coś się znajdzie.- Nagle wybuchłam śmiechem.- Czuje się jak bym miała dziesięć lat i organizowałabym „piżama party”- Po chwili Alex też zaniosła się śmiechem i krzyknęła.
-No to na co czekasz ! Idź się przebrać w piżamę a ja zadzwonię po pizze.- Pocałowałam w czubek głowy mojego psiaka i mruknęłam:
-Moja przyjaciółka to wariatka.- Szczeniak radośnie zaszczekał.- On się ze mną zgadza !- Powiedziałam śmiejąc się. Alex wytknęła na mnie język po czym wskazała na drzwi od łazienki.



                                                                   ***

    Wczorajszego dnia było świetnie. Znowu nie musiałam się niczym przejmować tylko być po prostu sobą. Przyznaję ,że nie mogłam zasnąć. Ciągle spoglądałam na wejście do sypialni…prosząc abym nie zauważyła tam niewielkiej postaci dziewczynki. Na całe szczęście nie przyszła. Wychodzi na to ,że pojawia się tylko wtedy gdy jestem sama. Obiecałam sobie ,że dziś poszukam jeszcze jakiś informacji na temat jej całej rodziny a tym samym tego domu.
-Eli !- Krzyknęła Alex. Wyrwana z rozmyślań szybko spojrzałam na przyjaciółkę.
-Przepraszam…zamyśliłam się.- Szybko powiedziałam coś na swoje usprawiedliwienie.
-Pytałam kiedy ostatni raz robiłaś zakupy. W lodówce masz pustki a mi burczy w brzuchu.- Powiedziała z uśmiechem.
-Ostatnio zupełnie zapomniałam. Ale możesz iść do sklepu.
-Ja muszę iść…dobra to ty się ubieraj w tym czasie po moim przyjściu coś zjemy potem pójdziemy na zakupy i na jakąś imprezę do klubu.- Odparła mocno kręcąc biodrami. Zaśmiałam się i wypchnęłam ją z kuchni.
    Dość szybko wzięłam prysznic i się ubrałam. Postanowiłam więc wykorzystać nieobecność Alex i poszperać w internecie na temat tego domu. Usiadłam na łóżku i położyłam na kolanach czarnego laptopa. Tak jak tamtej nocy zaczęłam wpisywać najprostsze frazy i dokładnie przeszukiwać każdą stronę. Gdy po raz kolejny chciałam wyłączyć stronę i poszukać innej nagle moją uwagę przykuła wypowiedź jednego z policjantów.
„Ciało młodszej dziewczynki zostało znalezione na strychu natomiast starszej w przedpokoju.”
Przeszukiwałam stronę dalej.
„Nie…na pewno nie możemy mówić o samobójstwie. Dziewczynki zostały zamordowane z zimną krwią”
Nagle usłyszałam płacz. Szybko podniosłam głowę do góry i spojrzałam na korytarz. Delikatnie zsunęłam laptopa z nóg. Słysząc oddalający się dźwięk powoli wstałam ze swojego miejsca i poszłam w jego stronę. Zdrowy rozsądek kazał mi zostać w sypialni i poczekać na przyjście Alex. Jednak moimi stopami kierowała pewna siła której nie umiałam wytłumaczyć. Odgłosy dochodziły z strychu. Moje serce zaczęło bić mocniej.
-Nie umiałam…
Usłyszałam zrozpaczony głos. Gwałtownie się zatrzymałam…to nie Ona.
-Elizabeth ?- Zapytałam cicho. Płacz ustał a ja poczułam przeszywające zimno.- Elizabeth mogę ci pomóc…-Powiedziałam.
-Już za późno…-Jęczała.- Za późno na cokolwiek !!!!!!- Krzyknęła tak głośno ,że szybko zakryłam uszy rękoma. Po chwili widziałam już tylko ciemność…



-Eli…Obudź się proszę…-Usłyszałam zmartwiony głos Alax. W tej samej chwili poczułam się cała obolała.- Co się stało ?- Zapytała dziewczyna pomagając mi wstać. Podreptałyśmy powoli do sypialni i usiadłam na łóżku.
-Chyba spadłam ze schodów…-Powiedziałam słabym głosem.
-Tego się domyśliłam…ale czemu ?
-Poślizgnęłam się.- Skłamałam. Ta szeroko się uśmiechnęła.
-Zawsze musisz coś wywinąć…niezdara z ciebie.- Delikatnie się do niej uśmiechnęłam.- Nie dzwoniłam do Arona więc jeżeli chcesz możesz to zrobić.
-Po co ? To był zwykły wypadek. Będzie się martwił.- Powiedziałam i się położyłam.- Wybacz ale z dzisiejszej imprezy raczej nic nie będzie jestem strasznie obolała.
-To nic…posiedzimy w domu. Idę zrobić coś do jedzenia. - Odparła i poszła do kuchni.
Moje myśli krążyły wokoło tego co się stało. Czy naprawdę usłyszałam Elizabeth ? Dlaczego w takim razie nie widziała jej jeszcze Ona ? Już nic nie rozumiem…
    Wieczór mijał spokojnie. Oglądałyśmy film…a raczej Alex oglądała. Ja nie mogłam przestać myśleć o Elizabeth.
-Kocham happy endy !- Krzyknęła blondynka a ja podskoczyłam przestraszona. Szybko sztucznie się uśmiechnęłam i przyznałam jej całkowitą racje.- Jestem strasznie zmęczona…idziemy spać czy jeszcze coś obejrzymy ?
-Chodźmy spać.- Odparłam wyłączając telewizor. Alex położyła się na łóżku a ja wskoczyłam pod kołdrę na materacu. Tak…muszę spać na materacu bo ona strasznie się rozpycha. Położyłam głowę na poduszce i od razu zasnęłam.
    Zimno…zimno…Czemu tu tak zimno ? Otworzyłam jeszcze zaspane oczy i spojrzałam w kierunku wejścia. Szybko się podniosłam widząc cień.
-Lucky…-Jęknęłam niezadowolona patrząc na wchodzącego do pokoju psa.-Przestraszyłeś mnie. Szczeniak do mnie podbiegł i ułożył się spać. Zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu w poszukiwaniu źródła zimnego wiatru.
-Nie otwierałam okna…-Mruknęłam sama do siebie i podeszłam je zamknąć. Wtedy podłoga za mną zaskrzypiała a Lucky zaczął warczeć.
-Myślałaś ,że wszystko już wróciło do normy ?- Zapytała podchodząc bliżej. Na jej bladą twarz opadały długie czarne włosy. Nagle się zaśmiała widząc jak robię krok do tyłu i uderzam plecami o ścianę. Mój puls gwałtownie przyspieszył.
-Nie masz dokąd uciekać ?-Jęknęła. Szybko spojrzałam na Alex która nadal smacznie spała.-Powiem ci ,że twoja przyjaciółka jest strasznie głośna…bardzo mnie denerwuje.
Przełknęłam głośno ślinę i wyciągnęłam trzęsącą się rękę w poszukiwaniu noża którego schowałam za książkami. W tamtym momencie podbiegł do niej szczeniak a ona go kopnęła z całej siły. Zaczął cichutko piszczeć i utykać na jedną łapkę. W moim sercu pojawiła się ogromna dziura…Było to pomieszanie bezsilności ,bólu i gniewu.
-Po co mi to robisz ? To nie ma absolutnego sensu… Twoja siostra nie żyje…i tak jak ty tutaj obecnie jest.-Powiedziałam cicho.
-Naprawdę myślisz ,że uwierzę ci w te brednie ? Pomogłam ci…A ty miałaś wrócić i pomóc mi !- Warknęła. Nagle zaczęło dziać się coś dziwnego…

Dwie dziewczynki stały w przedpokoju trzymając się za ręce. Starsza brunetka była zalana łzami natomiast młodsza szatynka patrzyła na nią z zimną krwią. Ktoś dobijał się do drzwi. Walił w nie pięściami i nogami wykrzykując różne rzeczy.
-Odciągnę go od ciebie…-Powiedziała młodsza.
-Emylly a jeżeli coś ci się stanie ?- Zapytała brunetka dygocząc ze strachu. „Otwierajcie !”
-Nic się nie stanie…Ty w tym czasie zbiegniesz po nóż i go zabijesz. Słyszysz ? Będziesz musiała go zabić.- Dziewczyna z płaczem pokiwała głową. Nagle drzwi się otworzyły uderzając o ścianę. Do pomieszczenia wszedł średniego wzrostu mężczyzna z grubą liną w ręce.


-O Boże…-Szepnęłam.- To on was zabił…To wasz ojciec was zamordował…-Patrzyłam z przerażeniem na Emylly.
-Nigdy więcej nie wchodź w moje wspomnienia !!!-Wydarła się dziewczynka i do mnie podbiegła ściskając w dłoni sztylet. Przyłożyła go do mojej szyi i warknęła.
-Tamtego dnia nie wróciłaś…Już nigdy cię nie widziałam, aż do teraz. Pozwoliłaś ,żeby założył mi sznur na szyję…Więc pewnie pozwolisz także na to !
Podbiegła do łóżka w którym leżała Alex i podniosła wysoko nóż do góry.
-Zrób tylko jeden krok a ją zabiję…
Moje serce zaczęło bić mocniej a w żyłach krążyła adrenalina. Nie wiedziałam co robić…Spojrzałam ze strachem na jej uśmiech. Do moich oczu napłynęły łzy. Byłam zupełnie sparaliżowana. Patrzyłam w ciszy jak nóż zbliża się do klatki piersiowej mojej przyjaciółki… Gdy nagle Lucky zaczął szczekać a Emylly odwróciła się w kierunku z którego dochodził dźwięk. W tamtym momencie do niej podbiegłam i złapałam za jej zimne ręce próbując wyrwać nóż. Ostrze zalśniło w blasku księżyca w tym momencie gdy zbliżyło się do mojego nadgarstka. Po chwili poczułam zapach krwi i ciepłą ciecz spływającą po mojej ręce. Dziewczynka wykorzystała chwilę mojej nieuwagi i przesunęła nożem kilka razy po moich rękach.
-Zostaw ją !- Wydarłam się. I wtedy wszystko zaczęło się dziać strasznie szybko. Alex poruszyła się niespokojnie na łóżku i powoli otwierała oczy. Ona zniknęła a ja stałam z sztyletem uniesionym wysoko nad głową przy ciele blondynki.
-Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!- Zaczęła krzyczeć dziewczyna gdy tylko mnie zauważyła. Z płaczem wyrzuciłam nóż za siebie i upadłam na podłogę w strugach swojej krwi.      





_______
Od Jemi : W końcu pojawił się duch ! :D W tym rozdziale jest praktycznie wytłumaczona historia Elizabeth i Emylly :) Jest dużo akcji...no o ten mam nadzieję ,że się podoba :D hahaha :) (przepraszam za czcionkę ale mam z nią kłopoty)
Dedykacja : Rozdział dla tych którzy mnie wspierają w tym co robię i wytrwale komentują bloga ;) Kocham was :*:*

piątek, 13 stycznia 2012

[9] Czy dobrze pamiętam ,że wczoraj tańczyłeś z Mattem na rurze ?


Wielkie przygotowania świąteczne w końcu dobiegły końca i nadszedł upragniony czas…wigilia. Gdy już wszyscy złożyli sobie życzenia usiedliśmy do stołu i zabraliśmy się do jedzenia. Aron doszedł do nas po pięciu minutach gdyż dzwonił do swoich rodziców życząc im wszystkiego najlepszego.
 Jako mała dziewczynka zawsze kończyłam najszybciej kolacje i patrzyłam z utęsknieniem na prezenty znajdujące się pod choinką. W tym roku było ich niewiele. Uśmiechnęłam się na wspomnienie obładowanego Arona stojącego w długiej kolejce do kasy z błagalną miną. Gdy do niego podbiegłam i pomogłam szepnął „Nienawidzę świąt”. Wybuchłam w sklepie gromkim śmiechem po chwili dołączył się do mnie również mój ukochany. Klienci patrzyli na nas jak na wariatów.
Gdy już wszyscy zjedli tata klasnął w dłonie i z uśmiechem na twarzy krzyknął:
-Czas na prezenty ! Najpierw prezent dla gospodyni domu za przygotowanie tak dobrej kolacji.- Powiedział całując mamę w policzek. Wstał razem z Aronem i po chwili na małym wózku przywieźli ogromny karton zawinięty w czerwony papier z duża zielona kokardą na wierzchu.
-A co to ?- Zapytała mama wstając. Pchnęłam ją delikatnie w stronę prezentu. Byłam pewna ,że gdy tylko go otworzy rozpłacze się i będzie skakać nam na szyję. Trzeba przyznać ,że prezent nie należał do najtańszych więc wszyscy się na niego złożyliśmy.
-No otwieraj.- Powiedziałam śmiejąc się. Mama jednym silnym ruchem ręki zerwała papier. Nagle stanęła jak wryta. Uśmiech zniknął z jej twarzy a na policzkach zaczęły pojawiać się łzy.
-Tylko nie płacz…-Powiedział tata przeciągle.
-Mówiłam ,że będzie płakać.- Zaśmiałam się. Mama nagle zaczęła skakać i nas przytulać. Najbardziej był tym zaskoczony Aron. Podeszłam do niego i złapałam go za rękę.
-Zmywarka ! Nie będę już musiała w końcu myć ręcznie !- Krzyczała całując tatę.
Gdy w końcu emocje już opadły poszłam po prezent dla taty. Na całe szczęście on nie reagował tak emocjonalnie i po prostu nam podziękował za monety których nigdzie nie mógł dostać. Niewielu z was wie ,że mój tata jest kolekcjonerem.
Potem przyszedł  czas na prezent dla Arona. Ucieszył się z nowego wymarzonego kija do hokeja. W czasach liceum należał do szkolnej drużyny.
-Dobra Eli, zamknij oczy.-Powiedział Aron uśmiechając się do mnie. Zrobiłam co kazał a on wyszedł. Po chwili wrócił i położył mi na nogach coś co się strasznie wierciło, było miękkie ,ciepłe i lizało mnie po twarzy.
-Szczeniak !- Krzyknęłam otwierając oczy. Spojrzałam w czarne ślepka małego labradora i pocałowałam go w czółko.- Jaki słodki…-Mówiłam uśmiechając się.-Fantastyczny prezent !-Krzyknęłam i przytuliłam malucha.
-Jak go nazwiemy ?- Zapytał mój ukochany siadając obok mnie.
-Pimpuś !- Wszyscy na mnie spojrzeli źli.- No dobra…to jakie macie propozycje ?
-Lucky* ?- Zaproponował Aron. Przytaknęłam.
-No od razu lepiej.-Powiedziała mama a wszyscy się zaśmiali.


                                                          ***
      
       Z powodu poprawy mojego samopoczucia sylwester postanowiliśmy spędzić razem z Alex i Mattem. Z jednej strony cieszyłam się ,że spotkam się z przyjaciółmi…z drugiej miałam wrócić do piekła które jeszcze nie tak dawno przeżywałam. Gdy byłam tutaj Ona ani razu się nie pojawiła. Nawet nie bywała w moich snach. Wszystko było tak jak kiedyś…czyli normalnie. Może dała sobie spokój ?
Westchnęłam. Zacisnęłam mocniej szalik na szyi na szczęście nie po to aby zakryć siniaki tylko z powodu zimna.
-Odwiedzimy was niedługo !- Powiedziała mama przytulając mnie.
-Dbaj o moją córkę.- Powiedział tata ściskając dłoń Aronowi a ten przytaknął. Lucky (znajdujący się na moich rękach) przechylił łepek w bok i spojrzał sarkastycznie na bruneta. Widząc to ryknęłam śmiechem.
Gdy w końcu się pożegnaliśmy i wsiedliśmy do samochodu (Lucky miał cały tył dla siebie) mój ukochany spojrzał na mnie z miłością w oczach i szepnął :
-Czuje się jak w październiku kiedy w końcu udało mi się ciebie ukraść.- Zaśmiałam się całując go. Spojrzałam w jego zielone oczy i dopiero teraz zrozumiałam jakie mam szczęście mając go przy sobie.



                                                              ***

      Wygładziłam spódniczkę i spojrzałam na siebie w lustrze.
-Co myślisz Lucky ?- Zapytałam szczeniaka siedzącego przy mojej nodze. Zaszczekał i pomachał radośnie ogonem. Zerknęłam na swoje odkryte nogi i delikatnie się uśmiechnęłam.
-Ściągaj to.- Powiedział stanowczo Aron wchodząc do pokoju w samych bokserkach z miską suszonych rodzynek w reku.
-Co ?- Zapytałam oniemiała patrząc na jego idealny tors. Nagle wezbrało we mnie pożądanie.
-Już…ściągaj to.- Powiedział głośniej.- No co się tak patrzysz…
-No bo ja…bo ty…-Zaczęłam się jąkać. Podszedł do mnie z uśmiechem na twarzy i przejechał palcem po moim udzie.
-Dłużej prosić nie będę…za chwilę przez ciebie oszaleje.- Powiedział w moje włosy.
-Głupek…-Odparłam pomiędzy pocałunkami. Zaśmiał się cicho i rozpiął zamek spódniczki. Wskoczyłam na jego biodra a on złapał mnie sprawnie za pupę i przeniósł na łóżko.
            Wbiegliśmy do dużego budynku bardzo spóźnieni. Śmiejąc się zaczęłam szukać wzrokiem Alex i Matta.
-Tam są !- Powiedziałam głośno do Arona próbując przekrzyczeć muzykę. Pociągnęłam ukochanego za rękę w stronę stolika przy którym siedziała para.
-No w końcu jesteście !- Krzyknęła Alex.
-Wybaczcie ale musiałem coś jeszcze załatwić z Eli !- Odkrzyknął Aron. Matt spojrzał na niego robiąc jedno oko większe a drugie mniejsze i powiedział.
-Yhym…Coś czuję ,że to działo się w sypialni !- Wszyscy ryknęli śmiechem.


                                                                  

                                                               
                                                                 ***

      Następnego dnia obudził mnie podniesiony głos Arona:
-Ten kretyn znowu mi grozi ! Gdyby nie to ,że nie mam innego wyboru rzuciłbym tą prace !- Warknął do słuchawki. Nagle skoczył na mnie Lucky. Uśmiechnęłam się do psiaka i zaczęłam go głaskać.
-No ok.…Dobra to pogadaj z Alex…yhy…no to cześć.- Powiedział ciszej i się rozłączył. Wchodząc do sypialni delikatnie się uśmiechnął.
-Obudziłem cię ?
-Z kim rozmawiałeś ?- Zapytałam nie zwracając uwagi na pytanie które mi zadał.
-Z Mattem. Chcesz coś na ból głowy ?- Pokiwałam twierdząco głową. Gdy wrócił z szklanką soku i małą tabletką spojrzałam na niego podejrzliwie. Ukrywał coś przede mną…
-Co jest ?- Zapytałam przełykając lek. Aron westchnął i usiadł na łóżku obok mnie.
-No chodzi o szefa…Jutro muszę wyjechać.- Powiedział spuszczając głowę.-Nie chcę ,żeby to się powtórzyło…
-Kochanie…-Zaczęłam ale ten przerwał mi gwałtownie podnosząc głowę.
-Jeżeli teraz coś ci się stanie to już chyba sobie tego nie wybaczę…-Dodał patrząc mi prosto w oczy.-Nawet nie wyobrażasz sobie jak się o ciebie ostatnio bałem po telefonie od Alex. Prawie rzuciłem prace i przyjechałem tu taksówką…Matt wtedy mi przywalił i powiedział ,że mam myśleć.-Na to wspomnienie kąciki jego ust delikatnie podniosły się do góry.- Kocham cię…
-Ja ciebie też…- Powiedziałam całując go w czubek głowy.- Ale nie możesz teraz się o mnie bać do końca życia…
-Czułbym się lepiej wiedząc ,że zamieszka z tobą na ten czas Alex.- Powiedział.
-Jeżeli będziesz spokojniejszy to nie mam nic przeciwko.- Odparłam i go obdarowałam uśmiechem.
-Czy dobrze pamiętam ,że wczoraj tańczyłeś z Mattem na rurze ?- Zapytałam a ten ryknął śmiechem.
-Więcej nie pije z tymi wariatami !- Powiedział zanosząc się śmiechem.
Pomimo tej miłej atmosfery wiedziałam ,że to jeszcze nie koniec niespodzianek…

                           
______
*Lucky- Z ang. szczęśliwy.


Od Jemi: Hmmmm.... taki jakiś dziwny. Nie bardzo podoba mi się ten rozdział. No ale w następnym w końcu akcja się rozkręci na dobre :D Obiecuję ,że warto poczekać ;)
Takiego rozdziału nie dedykuje nikomu :P

piątek, 6 stycznia 2012

[8] Nie byłam wstanie nawet otworzyć oczu. Poczułam jeszcze ciepło i wpadłam w głęboki sen.


Aron mocno mnie podtrzymywał w pasie. Gdy doszliśmy do samochodu   sprawnie otworzył drzwiczki i pomógł mi się wsunąć do środka. Nadal nie czułam się najlepiej ale wiedziałam ,że w szpitalu nie dojdę do siebie. Dręczyły mnie koszmary przez które nie mogłam spać…czasami udawało mi się zdrzemnąć na godzinkę lub dwie. Nie miałam apetytu, a gdy w siebie wmuszałam jedzenie po pewnym czasie je zwracałam. Okropnie mnie to wszystko męczyło. Lekarz uznał ,że powinnam wyjechać z miasta i wydobrzeć gdzieś na łonie natury. Zgodziłam się na to ochoczo mając nadzieję ,że Ona nie wyruszy ze mną. To właśnie przez Nią moje życie zamieniało się w koszmar.
Po piętnastominutowej jeździe w ciszy zatrzymaliśmy się pod naszym mieszkaniem. Aron spojrzał na mnie pytająco:
-Nie chcę tam wchodzić…weź jakiekolwiek ciuchy i wracaj.
-Dobrze…-Odparł i delikatnie mnie pocałował.-Postaram się to zrobić jak najszybciej.-Przytaknęłam mu nie mając siły nawet się uśmiechnąć. Szybko wyszedł i wbiegł do domu. Gdy otworzył drzwi miałam wrażenie ,że zrobiło mi się zimniej. Przymknęłam powieki i oparłam głowę o szybę.
            Obudziła mnie przyciszona rozmowa.
-Śpij Eli…śpij…-Usłyszałam cichy głos matki. Nie byłam wstanie nawet otworzyć oczu. Poczułam jeszcze ciepło i wpadłam w głęboki sen.



Spojrzałem na uśpioną twarz dziewczyny i delikatnym ruchem ręki odgarnąłem jej włosy z twarzy. Zacisnąłem mocniej zęby zauważając ślady siniaków na szyi. Co prawda miały już żółtozielony odcień i większość z nich zeszła mimo to gdy je widziałem byłem na siebie niezwykle wściekły. Wyrzucając sobie moją nieobecność tamtej nocy w domu przykryłem Eli mocniej kocem. Pocałowałem jej czoło i wyszedłem z pomieszczenia.
Westchnąłem i zakryłem twarz dłońmi w salonie czekali na mnie rodzice Elizabeth.
            Siedziałem z kubkiem ciepłej herbaty w rękach i patrzyłem na zdziwione spojrzenie pana Lucasa:
-A więc policja i lekarze twierdzą ,że została zaatakowana w waszym mieszkaniu , tak ?- Zapytał patrząc na mnie. Przytaknąłem.- A już rozmawiałeś z Elizabeth o tym co się stało tamtej nocy ?
-Tak ale niewiele…Cały pobyt w szpitalu była bardzo słaba, nie chciałem jej męczyć.- Zapanowała cisza. Czułem ,że rodzice Eli są na nas źli za to ,że nie poinformowaliśmy ich od razu o wypadku tylko dowiedzieli się dwa dni przed naszym przyjazdem.
-Jeszcze raz państwo przepraszam za to ,że nie poinformowałem was o pobycie Elizabeth w szpitalu natychmiast po tym jak tam trafiła. Ja sam nie mogłem od razu do niej przyjechać bo mój szef zagroził mi zwolnieniem Gdy już przy niej byłem ciągle się o nią martwiłem i powiem szczerze ,że nawet nie pomyślałem aby zadzwonić. Jest mi przykro…-Powiedziałem jednym tchem. Pani Jonson od razu się do mnie matczynie uśmiechnęła i poklepując mnie po dłoni powiedziała ,że mnie doskonale rozumie.
-Przyznaje ja byłem na was wściekły ale cieszę się ,że wziąłeś dłuższy urlop i przyjechaliście do nas na święta.- Powiedział ojciec Eli.
Zupełnie zapomniałem…Święta.
- My też się cieszymy.- Odparłem.



                                                                                 ***


            Następnego dnia obudziłam się niezwykle wypoczęta. Podniosłam się szybko do pozycji siedzącej i cicho jęknęłam. Rana na brzuchu nadal bolała gdy wykonywałam gwałtowne ruchy. Mimo to sama się do siebie uśmiechnęłam. Spojrzałam na zegarek.
-Czwarta po południu ?!- Wrzasnęłam. Przerażona podeszłam do okna i je odsłoniłam aby upewnić się czy czas jest właściwy. Na zewnątrz robiło się już ciemno. Westchnęłam. Jak mogłam tak długo spać ? Podeszłam do lustra i zauważyłam ,że wyglądam okropnie. Byłam nadal nienaturalnie blada a moje ciemne oczy były pozbawione blasku. Na sobie miałam ciuchy w których wracałam ze szpitala a moje włosy były rozczochrane i tłuste. Pomimo to byłam szczęśliwa ,że wróciłam do domu. Zanim się jednak przywitam z rodzicami postanowiłam wziąć gorącą kąpiel. Z walizki znajdującej się niedaleko łóżka wyjęłam dżinsy , bokserkę i sweterek do połowy uda.
            Po godzinie z powrotem wróciłam do mojego pokoju ale już odświeżona. W lustrze dostrzegłam dawną siebie. Nagle zaburczało mi w brzuchu.
-Kocham ten dom…-Mruknęłam wychodząc z pomieszczenia. Gdy weszłam do kuchni mama szybko do mnie podbiegła i mnie przytuliła z całej siły.
-Kochanie…Boże jak ja się za tobą stęskniłam.-Powiedziała.
-Ja za tobą też.-Odparłam czując jej perfum.- Mamo wiem ,że jesteście na Arona źli za to ,że wam nic nie powiedział ale…-Nie dała mi skończyć.
-Wczoraj nam wszystko wytłumaczył i nasz przeprosił.- Uśmiechnęłam się do niej dziękując jej tym samym za wyrozumiałość.-Jesteś głodna ?- Pokiwałam głową na znak zgody.
-A tak właściwie to gdzie jest tata i Aron ?- Zapytałam siadając przy wysepce kuchennej i patrząc jak wyjmuje z piekarnika parującą zapiekankę chińską.
-Pojechali po lampki. Dziś czas ustroić dom, święta tuż ,tuż.-Odparła. Jak mogłam zapomnieć o świętach…
-Tak cieszę się ,że tu przyjechaliśmy…-Powiedziałam.
-My też się cieszymy.-Odparła mama i podała mi talerz z wielką porcją zapiekanki. Po chwili wzięła swój i poszłyśmy do salonu.   
      

_____
Od Jemi: :):):):):):):):):):):):):):):):):):) Rozdział miał być pozytywny...Wyszło ? :P Nie bójcie się mam z zanadrzu jeszcze spory kawałek pokręconej historii Elizabeth :) Wprowadzę was w jej świat, postaram się abyście czuli to co ona czuje...dotrzecie tak jak ona do granic możliwości...Wystarczy cierpliwie poczekać :) Kocham was :*