piątek, 3 lutego 2012

[11] Nawet się nie zbliżaj !

            spojrzałam na swoje krwawiące nadgarstki i z płaczem szepnęłam do Alex :
-Pomóż mi…-Jednak blondynka nadal stała przy ścianie obserwując zakrwawiony nóż leżący za mną.- Alex…-Jęknęłam. Czułam ,że moje powieki robiły się coraz cięższe a krwi wokoło mnie było coraz więcej.
-Alex ! Ja zaraz się wykrwawię ! Pomóż mi !!!- Wydarłam się patrząc groźnie na przyjaciółkę. Spojrzała na mnie a potem na kałużę czerwonej mazi w której klęczałam.-No już !!- Ryknęłam na nią. Wtedy jakby oprzytomniała i pobiegła do kuchni po apteczkę. Wbiegając do pomieszczenia rzuciła ją w moim kierunku. Szybko ją otworzyłam i wyjęłam bandaż. Blondynka wzywała karetkę. Zatamowałam odpowiednio krwawienie po czym spojrzałam na dziewczynę siedząca w najdalszym kącie pokoju.
-Alex…-Szepnęłam zdziwiona i próbowałam do niej podejść. Ta jednak z groźną miną warknęła na mnie.
-Nawet się nie zbliżaj !- Po chwili przed oczyma zobaczyłam ciemność i upadłam.



                                                                 ***


Pisane w trzeciej osobie:

    Brunet o niezwykle zielonych oczach wbiegł na korytarz na którym siedziała niska blondynka. Gdy go zobaczyła szybko wstała. Ten do niej podbiegł i zapytał :
-Co się stało ? Mówiłaś coś o krwi…-Nie dała mu skończyć.
-Ona chciała mnie zabić.- Mężczyzna spojrzał na nią dziwnie jakby nie zrozumiał o co chodzi.
-Alex…co ty mówisz…Przecież to Eli prawie się wykrwawiła. Jak długo tu czekasz ?
-Najwyraźniej za długo. Aron ja wiem co mówię…Ona najpierw się pocięła a potem próbowała zabić i mnie !- Krzyknęła.- To wariatka !
-Co ty wygadujesz ?!- Oburzył się. Dziewczyna założyła na siebie kurtkę i wysyczała.
-Wiem co mówię…Matt przyjedzie jutro po moje ubrania.- Odwróciła się i po prostu wyszła. Brunet zamrugał kilka razy powiekami próbując jakoś uporządkować myśli. Musiał się dowiedzieć od kogoś co tam zaszło. W tym momencie z sali obok wyszedł lekarz.
-To pan…Dobry wieczór.-Powiedział siwiejący mężczyzna.
-Dobry wieczór doktorze. Czy mógłby mi pan wyjaśnić co zaszło podczas mojej nieobecności ?- Zapytał brunet. Lekarz mu przytaknął i zaprosił gestem ręki do swojego gabinetu.
    Młody mężczyzna patrzył na niego w szoku.
-Próba samobójcza ?-Powtórzył czując wzbierający w nim gniew.
-Tak. Przyjaciółka pani Elizabeth powiedziała ,że obudził ją jej krzyk w nocy. Gdy otworzyła oczy zastała ją z zakrwawionym nożem w dłoni. Mówiła ,że była wtedy przerażona…Opowiada ,że Elizabeth stała nad nią trzymając nóż wysoko nad głową a w jej oczach nie było widać żadnych ludzkich uczuć.
-Słucham ?!- Krzyknął wściekły.- Co to za gówno ! Po co ona miałaby popełniać samobójstwo ?! Spełnia swoje marzenia ! Jest szczęśliwa !- Warknął wstając gwałtownie.- Wy wszyscy poszaleliście !
-Proszę pana wiem ,że to trudno zaakceptować ale niech się pan uspokoi i zacznie zachowywać jak należy.- Powiedział zdecydowanie lekarz.
-Kiedy mogę zabrać Elizabeth do domu ?- Zapytał.
-Właściwie to jej stan jest już stabilny jednak chciałem panu zaproponować pomoc…oczywiście dla Elizabeth. Może mieć jakieś zaburzenia albo po prostu depresje…-Brunet mu ostro przerwał.
-Moja dziewczyna jest w pełni zdrowa ,nie potrzebuje pomocy ! Proszę ją wypisać chcę ją zabrać do domu.-Powiedział stanowczo.
-Dobrze…ale zostawię panu moją wizytówkę. Znam wielu bardzo dobrych psychologów i psychiatrów.-Położył na biurko małą karteczkę. Zielonooki brunet popatrzył na nią po czym mruknął.
-Proszę ją natychmiast wypisać.- Lekarz westchnął i skierował się do wyjścia. Młody mężczyzna ostatni raz skierował wzrok na wizytówkę po czym sprawnie ją schował do kieszeni wychodząc za doktorem. 



                                                            
                                                           ***
Pisane w pierwszej osobie :

Przejechałem z westchnieniem po zabandażowanych nadgarstkach Elizabeth i spojrzałem na jej spokojną twarz. Usiadłem na łóżku obok niej. Schowałem twarz w dłoniach i mocno zacisnąłem zęby.
Próba samobójcza albo mordercza ? Czy to ma jakikolwiek sens ?
Zacząłem masować bolące skronie…Nic już nie rozumiałem.
-Aron…-Usłyszałem zachrypły głos. Szybko się odwróciłem.
-Słucham ?
-Idź do Luckiego…Ona go kopnęła.
-Jaka ONA ?- Zapytałem zdenerwowany.
-Idź i wracaj szybko Emylly może wrócić…-Szepnęła zamykając oczy. Nagle do pokoju wszedł biszkoptowy szczeniak który utykał na jedną z łap.
-O Boże…-Mruknąłem sięgając po telefon.




______
Od Jemi : Rozdział nie jest długi ale mam nadzieję ,że wam się spodoba :) Byłam chora to coś tam naskrobałam :P Liczę na soczyste komentarze :D

6 komentarzy:

  1. Wow ! Dzieję się,a to mi się podoba :))Rozdział genialny. Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Fascynujące ;D Czekam na NN ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest świetnie !
    Akcja się rozkręca :)
    Czekam na nn.
    Julia.

    OdpowiedzUsuń
  4. :(:(
    Mam na ciebie focha! Nie poinformowałaś mnie!
    NO ale wiem, że twoje gg coś ostatnio szwankuje więc ci wybaczam;)
    Co do rozdziału to jest boski!
    Kurde sama bym pomyślała tak jak Alex więc nie mam jej tego za złe;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wybacz mi , proszę, że dopiero teraz piszę;D

    Świetnie jak zawsze;D

    OdpowiedzUsuń

Dla ciebie to tylko kilka słów a dla mnie ogromne wsparcie :)