piątek, 6 kwietnia 2012

[15] I Wedy nagle moje powieki zaczęły opadać…były coraz cięższe aż w końcu zniknęłam.


      Ciemność… Gdzie ja jestem ? Starałam się rozejrzeć dookoła ale otoczenie się nie zmieniało. Jedna wielka plama czerni. Nagle w oddali zaczęło mi migać białe światło. Całą siłą woli próbowałam odeprzeć od siebie ciemność i dotrzeć do bieli jednak szło mi to opornie. Nagle zdałam sobie sprawę ,że słyszę jakieś szmery…być może były to głosy. Próbowałam coś zrozumieć ale nie mogłam…wszystkie dźwięki się zlewały tworząc w mojej głowie wielki hałas. Miałam wrażenie ,że zaraz nie wytrzymam. Głowa okropnie mnie bolała. Zacisnęłam mocniej zęby jednak to nie pomogło. Hałas się nasilał. Nie wytrzymałam…zaczęłam okropnie krzyczeć :
-Przestań ! Zostaw mnie !- Coś złapało mnie za ręce więc zaczęłam się wyrywać. W tamtym momencie zaczął do mnie docierać obraz i dźwięk.
-Kochanie…Spokojnie , spokojnie. Już wszystko dobrze !- Usłyszałam dobrze znany mi głos. Nagle poczułam spokój a ból głowy zniknął.
-Mamo ?- Zapytałam patrząc w zielone oczy kobiety. Brązowe włosy okalały jej twarz idealnie harmonizując z jej cerą. Moja matka pomimo wieku była niezaprzeczalnie piękna.
-Skarbie…-Szepnęła głaskając mnie po policzku. Na jej policzkach zaczęły pojawiać się łzy.
-Jestem w szpitalu ?- Zapytałam chcąc się upewnić. Nagle stojący obok tata kiwnął potwierdzająco głową. Gdy już chciałam zapytać co się stało do sali wszedł lekarz.
-Elizabeth…-Przeczytał patrząc na papiery które trzymał w rękach. Nagle podniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się przyjaźnie.- Pamięta pani co się stało ?
-Nie…-Mruknęłam starając sobie cokolwiek przypomnieć.
-Policja jeszcze nie ustaliła jak to się dokładnie stało ale w pani domu wybuchł pożar.- W tym momencie przestałam go słuchać bo wszystkie wspomnienia szybko wróciły.

 Minęło dopiero kilka minut a ja miałam wrażenie ,że pakowanie ciągnęło się godzinami. Ciągle nerwowo spoglądałam na zegarek i okno wychodzące na ulicę. Po jakimś czasie usłyszałam ,że ktoś przyjechał. Szybko zapięłam ostatnią walizkę i wybiegłam z nią z domu. Podczas wszystkich czynności zupełnie ignorowałam przeszywający ból w okolicach uda.
-Wyjmijmy je.-Powiedział Sam patrząc na mnie. Szybko mu przytaknęłam. Aron widząc butelki z benzyną szybko warknął.
-Chcecie spalić dom ?!
-Nie ma innego sposobu… masz szczęście ,że żyjesz.- Odpowiedział mu krótko Sam. Aron patrzył na nas jak na wariatów gdy drzwiczki od bagażnika się zamknęły a przed nami stało około pięciu butelek z benzyną i dwa sporej wielkości kanistry.
-Kochanie…- Powiedziałam dotykając jego policzka.- Zaufaj mi…- Brunet patrzył raz na mnie , raz na kanistry i tak w kółko.
-Człowieku albo nam pomagasz albo stoisz obok i patrzysz na wszystko !-Krzyknął wściekły Sam. Brunet w końcu kiwnął głową na znak zgody. Chłopacy wzięli kanistry i zaczęli oblewać dom z zewnątrz. Mi przypadło wylanie z butelek benzyny w środku. Wbiegłam do domu i zaczęłam opróżniać butelki w innych miejscach. Postanowiłam najmocniej oblać schody , ponieważ były z drewna. Gdy już wyrzuciłam ostanie opakowanie zaczęłam krzyczeć chłopakom ,żeby odeszli od domu. Zapaliłam zapałkę i rzuciłam ją na pierwszy stopień schodów. Byłam już w salonie gdy nagle poczułam ,że coś łapie mnie za kostkę. Upadłam na podłogę całym ciałem.
-Powiedziałam ,że tak łatwo ci nie odpuszczę… Chcesz abym umarła a więc ty też musisz zginąć !- Krzyknęła Emylly puszczając moją kostkę. Było okropnie gorąco i zupełnie nic nie widziałam. W domu były masy dymu.
-Zostaw mnie ! Nie jestem tą Elizabeth za jaką mnie masz !- Krzyczałam próbując się uwolnić. Zaczęłam się krztusić. Dymu było coraz więcej… po chwili widziałam już tylko ciemność…”

-Czy dom spłonął ?- Zapytałam szybko przerywając lekarzowi.
-Tak.- Odpowiedział krótko. Już chciałam się uśmiechnąć gdy nagle mi się przypomniało ,że przecież nie byłam sama.
-Przepraszam ale gdzie jest Aron ? Mu się chyba nic nie stało , prawda ?- To ostatnie zdanie skierowałam do matki. Jej oczy wypełniły się łzami. Tata jak najszybciej ją do siebie przytulił i zaczął delikatnie klepać po plecach.
-O co chodzi ? Gdzie on jest ?- Pytałam coraz bardziej zła ,że wszyscy milczą i nikt nie chce mi odpowiedzieć.
-To dzięki niemu pani zawdzięcza życie.- Powiedział cicho lekarz. Patrzyłam na niego chcąc uzyskać więcej informacji.- Gdy dom płonął on wbiegł i panią stamtąd wyciągnął ale…
-Nie…-Jęknęłam. To nie mogła być prawda.
-Przykro mi…Pomógł pani ale sam umarł. Jego organizm nie był na to przygotowany. W momencie gdy karetka przyjechała on już nie żył.
Patrzyłam na tego człowieka z niedowierzeniem. Wszystko wokoło zaczęło się jakby rozmywać…Wokoło widziałam znowu ciemność. Miałam wrażenie ,że moje ciało płonie z bólu. Serce jakby rozpadło się na miliony kawałeczków wbijających się w inne narządy. Krwawiłam od środka. Chciałam krzyczeć…ale nie potrafiłam. Chciałam sobie zrobić krzywdę…ale nie mogłam. Chciałam…,żeby było tak jak dawniej ale to było nie możliwe. Czułam się jakby ktoś raz za razem wpychał i wyciągał mi nóż z klatki piersiowej w miejscu gdzie powinno być serce. Nie ruszałam się bo wiedziałam ,że na to zasłużyłam. To wszystko moja wina.
-Eli !!!- Usłyszałam rozpaczliwy krzyk matki a ojciec zaczął wyrywać mi coś z rąk. Byłam oszołomiona. Nagle na podłogę upadł niewielki kawałek metalu. Spojrzałam na pościel. Krew…pełno krwi.
-Dlaczego płaczesz ?- Zapytałam patrząc na zrozpaczoną matkę. I Wedy nagle moje powieki zaczęły opadać…były coraz cięższe aż w końcu zniknęłam.



                                                                 ***


Tydzień później :
           
            Mężczyzna o ciemnych włosach przeplatanych siwizną zamknął za sobą drzwi i usiadł spokojnie na krześle obok swojej żony. Kobieta miała zmęczoną twarz. Wyglądała jakby nie spała kilka dni pod rząd.
-Miło mi państwo widzieć. Szkoda ,że w takich okolicznościach.- Dodał szybko lekarz patrząc na małżeństwo.- No dobrze przejdźmy do konkretów. Wasza córka jest już jak najbardziej zdrowa fizycznie. Z nogą wszystko dobrze , przez pewien czas będzie czuła dyskomfort w chodzeniu ale to minie.
-Możemy ją już dziś zabrać do domu ?- Zapytał mężczyzna ściskając rękę kobiety.
-Niestety…jak mówiłem. Wasza córka jest zdrowa ale fizycznie.- Odparł lekarz.
-Do czego pan dąży ?- Zapytała szybko kobieta.
-Podejrzewamy ,że pożar i utrata bardzo bliskiej osoby spowodowały pewne zmiany w mózgu Elizabeth.
-Co takiego ?- Przerwał lekarzowi mężczyzna podniesionym głosem.
-Elizabeth miała już do czynienia z psychiatrą który stwierdził ,że ona potrzebuje specjalistycznej pomocy. Wasza córka po wyjściu ze szpitala od razu zostanie przewieziona do kliniki psychiatrycznej.
-Ona wcale nie jest wariatką ! To bardzo mądra dziewczyna ! Każdy by cierpiał po utracie ukochanej osoby ! Ona po prostu zamknęła się w sobie !- Krzyczała kobieta.
-Elizabeth rozmawia z kimś…kogo nie ma. Na przesłuchaniu powiedziała ,że to przez Nią Aron zginął.- Mówił zimno lekarz. Nagle kobieta wybuchła płaczem.
-To nie dzieje się naprawdę…-Jęknęła przytulając się do swojego męża.
-Na jak długo ją tam chcecie zabrać ?- Zapytał rzeczowo mężczyzna.
-Aż wyzdrowieje. Zmiany mogą nastąpić za tydzień albo nigdy…-Szepnął.


______
 Od Jemi : Na wstępie chce poinformować ,że ponad tydzień nie było mnie w Polsce i właśnie dlatego rozdział oddaje w wasze ręce dopiero dzisiaj. Muszę przyznać ,że dość mi się podoba :) Nie ma to jak zabijać bohaterów :D Haha :P  A teraz tak na poważnie :) Jak widzicie zmierzamy już powoli do końca :) Przewiduje jeszcze co najwyżej dwa rozdziały z epilogiem :) Powiem szczerze ,że ta historia na początku mi się bardzo podobała jednak po kilku rozdziałach straciłam zapał...to znowu wróciło :) Mam nadzieje ,że będziecie ze mną do końca :)
Dedykacja : Dla Anonima który ciągle mnie pośpiesza w pisaniu kolejnych rozdziałów :) Dzięki tobie wiem ,że komuś jeszcze bardzo zależy na tym blogu :) Dziękuję ,że kopiesz mnie w tyłek i przypominasz mi o tym :))

3 komentarze:

  1. Aaaaaaa akcja. <3

    Jezu, biedna dziewczyna *,*

    Świetny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze... Szkoda Arona, ale dzięki temu jest ciekawie.
    Szkoda, że kończysz, ale nie mogę doczekać się twojego opowiadania i dobrze o tym wiesz;)
    Czekam na NN z niecierpliwością;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, dzieję się oj dzieję. Genialny rozdział !! ;))

    OdpowiedzUsuń

Dla ciebie to tylko kilka słów a dla mnie ogromne wsparcie :)